Thursday 29 December 2011

Rozdział 2

Gdy tylko oddaliliśmy się od stołówki ,zostawiając chłopaków w tyle, powiedziałam do mojej przyjaciółki:
- I jak ? Nie uważasz,że są genialni ? Dalej nie rozumiem jak mogłaś mieć o nich takie złe zdanie.
Szłyśmy właśnie na lekcję lekcję angielskiego.Pani Lee nie lubiła spóźnialskich.Nie chcąc zostać po lekcjach przyspieszyłam kroku.
-Racja nie są tacy źli ,ale bez przesady-stwierdziła S poprawiając na ramieniu swą torbę.
-Bez przesady ?!- wykrzyknęłam
-No tak. Są w porządku,ale to tyle.A co do tego 'naszego' wypadu do Harrego, na który nawiasem mówiąc zgodziłas się bez pytania mnie o zdanie..to idziesz sama.
-Co ?! chyba żartujesz- nie poznawałam mojej przyjaciółki.Zawsze to ona wyciągała mnie na miasto z jej znajomymi ,a nie na odwrót.
-Po prostu.Ty masz swojego Haroldzika a ja co ? będę tam jak jakiś outsider.- powiedziała, po czym wyciągnęła z torby butelkę coli.
-hahaha mojego? po pierwsze on nie jest mój. w każdym bądź razie jeszcze nie.-mimowolnie się uśmiechnęłam- a po drugie: Widziałam jak Zayn się na ciebie gapił.
Sidney prawie zachłysnęła się napojem.Zaczęła się dusić. Stałyśmy na środku korytarza.Przechodzący obok  ludzie ,gapili się na nas jak na idiotki.
-S ogarnij się, co jest ,wszyscy się patrzą- szeptałam do mojej przyjaciółki,która nie przestała kaszleć.
-Coś ty powiedziała ?!- wydusiła Sidney
-No,że masz sie ogarnąć ?-powiedziałam przewracając oczami
-Nie! To wcześniej-przestała się dusić i dalej zmierzałyśmy ku klasie
-Aa..mówiłam,że chyba spodobałaś się Zaynowi - porozumiewawczo się do niej uśmiechałam-A nawet nie chyba, tylko na pewno- nie mógł od ciebie oderwać wzroku.
Sidney wybuchnęła śmiechem stwierdzając,że na pewno nie.Zauważyłam delikatny rumieniec na jej twarzy.Wiedziałam,że coś jest na rzeczy.
-Uuu! Widzę,że tobie też wpadł w oko -zapiszczałam
-Mi ?! No co ty. Mówiłam ci już.To palant i na pewno na mnie nie zerkał,wydawało ci się.- tłumaczyła mi zmieszana S
-Właśnie widzę..-powiedziałam.
Spojrzała na mnie tym swoim poważnym wzrokiem,który mówił,że temat skończony.
Dotarłyśmy do klasy.Jak zwykle usiadłyśmy na tyłach pod oknem.Lekcja ciągnęła się niemiłosiernie.Nie mam nic do angielskiego,ale od dzisiejszego spotkania w stołówce,nie myślę o niczym- ani nikim innym tylko Harrym.Zastanawiałam się co założę na nasze spotkanie.Moje rozmyślania przerwała pani Lee.
-Grace ? Halo jesteś tu ?- wykrzykiwała  nauczycielka ,wymachując przy tym dłońmi przed moją twarzą.
Cała klasa wybuchnęła gromkim śmiechem,a ja wyrwana z pięknych wizji nie wiedziałam co się dzieje.
Na szczęście Sidney wyjaśniła pani,że ta opowiadała tak ciekawie,że zaczęłam głęboko rozmyślać o losach naszego życia. ( bo o tym przez pół godziny mówiła p. Lee). Nauczycielka przyjaźnie uśmiechnęła się w naszą stronę po czym kontynuowała swoją opowieść.
-Dzięki-wyszeptałam do S
-Spoko - puściła mi oczko, po czym wróciła do rysowania czegoś w zeszycie.
Natomiast ja postanowiłam wyzbyć się jakichkolwiek wizji o Harrym i słuchać p.Lee.
Po kilkunastu minutach lekcja dobiegła końca.Schowałam swoje rzeczy do torby i z S poszłyśmy do naszych szafek.Sidney była dziwnie cicha,ale postanowiłam to przemilczeć.Minęło zaledwie 5 minut a już szłyśmy  w stronę domu.Mieszkałyśmy na tej samej ulicy więc zawsze wracałyśmy razem.
-Więc jak? idziesz ze mną do Hazzy ?- przerwałam milczenie,otulając się ciepłą kurtką.Jesień była zimna w tym roku.
-ee..idę- uśmiechnęła się
Skąd ta nagła zmiana decyzji ?I skąd ten uśmiech ?Przecież jeszcze godzinę temu twierdziła oburzona,że nie chce iść.Jednak nie powiedziałam tego na głos.Zamiast zadawać bezsensowne pytania uradowana rzekłam:
-Tak ? to świetnie. Przyjdź do mnie o 16:0.Pomożesz mi wybrać ciuchy.
-Ok
Byłam taka szczęśliwa.Właściwie nie wiem czemu.Ale byłam.Buzowały we mnie emocje.Czułam podekscytowanie i jednocześnie strach przed tym,że coś może nie wyjść.Albo w najgorszym wypadku Harry ma mnie gdzieś i po prostu chciał by miły.:- Dobra.. zaczynam wariować- powiedziałam do siebie myślach.
-O czym/kim ty tak ciągle myślisz G? jesteś nieobecna. Najpierw na lekcji a teraz tu-stwierdziła S dziwnie się na mnie patrząc
-Na jak to o kim. O Harrym.!
-Racja,po co zadaje takie głupie pytania-przewróciła oczami
Później nasza rozmowa przeszła na inny tor. Sidney powiedziała,że jej rodzice wyjeżdżają za godzinę na 3 dni do Belfastu i mogę dziś u niej nocować.Z racji iż mamy do końca tygodnia wolne od szkoły(zgodziłam się i ustaliłyśmy,że po spotkaniu z Hazzą pójdziemy do mnie,abym zabrała jakieś rzeczy.
Dotarłyśmy pod nasze domy.Pożegnałyśmy się po czym rzuciłam:
- punktualnie o 16 u mnie! nie zapomnij
- nie zapomnę- odkrzyknęła ,otwierając swoje drzwi wejściowe.I znikła w mieszkaniu.
    Moich rodziców nie było w domu.Zresztą jak zwykle o tej porze.Wychodzą zanim się obudzę ,a wracają późnym wieczorem -kiedy kładę się spać.Są pochłonięci pracą,mimo to, często dzwonią z pytaniami typu: Co robisz ? Jak tam w szkole ? Wychodzisz gdzieś ?Gdzie ?O której wrócisz ? Albo po prostu zostawiają karteczki na lodówce z wiadomością :na stole masz pieniądze zamów sobie pizze lub cokolwiek.Wiem,że się o mnie troszczą.To miłe.Ale często nie ma ich w domu,dlatego czasem czuję się jakbym nie miała rodziców.Chociaż jakby spojrzeć na to z innej strony, nie mam przynajmniej problemów ze szlabanami.Mogę wracać do domu kiedy chce i o której chce.

 W korytarzu zdjęłam kurtkę i buty, po czym udałam się prosto do kuchni.Rzuciłam torbę na sofę.Ustałam na środku pomieszczenia i rozejrzałam się.Doszłam do wniosku ,że mój dom jest o wiele za duży dla trzy osobowej rodziny.Gdy zostaję sama, dziwnie się czuję.Jest tak pusto.I cicho.
  Byłam głodna.Otworzyłam lodówkę.Nie ma nic. Rodzice znowu zapomnieli zrobić zakupy.Świetnie.Mogłam zamówić pizze,ale wolałam się przewietrzyć.Znalazłam w torbie Iphona ,założyłam kurtkę, uggsy.Włączyłam ulubioną playlistę ,włożyłam słuchawki w uszy i spacerkiem udałam się do pobliskiej pizzerii.Po 5 minutach byłam na miejscu.Na szczęście nie było kolejki.Poprosiłam młodego - całkiem przystojnego faceta - o dużą peperoni ,po czym usiadłam przy barze i  dzielnie czekałam na swoje zamówienie.Spojrzałam na zegarek.15:20.Czas leciał...a pizzy dalej nie było.Nerwowo rozglądałam się po sali.Pustki.Dziwne..zwykle jest spory ruch.Obróciłam się w stronę plazmy powieszonej na ścianie.Na MTV puszczali jedną z moich ulubionych piosenek Foster the people- pump up kicks.Automatycznie zaczęłam śpiewać i kiwać głową w takt muzyki,gdy nagle usłyszałam chrząknięcie.Zwróciłam się w stronę baru.
-Nie chciałbym przeszkadzać,ale już jest pani pizza - powiedział rozbawiony chłopak
-Ee..hahaha ,przepraszam, ile płacę ?- byłam lekko zawstydzona..
 Zapłaciłam i wyszłam z pizzerii.Kocham peperoni!A już po 10 minutach, siedziałam przed tv,opychając się pizzą i oglądając plotkarę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
sory,że trochę nudny..rozkręci się w 3 rozdziale,który dodam jeszcze dziś.

2 comments:

truskawkowymus said...

super jest
czekam zniecierpliwiona :D

Olga956 said...

A mi się podoba :D Zwłaszcza początek. Nie mogę się doczekać, aż dodasz następny rozdział ;D Jestem ciekawa jak rozwinie się znajomość Grace z Harrym i Sidney z Zayn'em. Dodaj nowy rozdział jak najszybciej <3

Zapraszam do mnie:
http://take-you-to-another-world.blogspot.com