Wednesday 23 May 2012

Rozdział 13

*2 godziny później*
-Wolverhampton ? serio ? -spojrzałam oczekująco na Liama ,gdy minęliśmy tablice
-yhyy-pokiwał głową, nie odwracając się w moją strone
Patrzył przed siebie,całkowicie skupiony na drodze.Na dworze było ciepło,nawet świeciło słońce co na prawdę rzadko zdarzało się w Anglii.Mieliśmy farta,gdziekolwiek jechaliśmy.Szczerze mówiąc nie miałam zielonego pojęcia co mielibyśmy robić w Wolverhampton.No ok nigdy tam nie byłam więc właściwie skąd miałabym to wiedzieć,no ale sam fakt,że..yy nieważne.
-skoro jesteśmy już *prawie* na miejscu..możesz mi powiedzieć co zamierzasz ?-spytałam
Spojrzał na zegarek.
-więc..za 30 minut zaczyna się mecz..
-jaki mecz?- przerwałam mu
-mecz koszykówki-spojrzał na mnie kątem oka
-lubie koszykówkę ! 
-to dobrze bo sam też gram- wyszczerzył się
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-serio ? nie powiedziałabym
-hahahah niby czemu nie ?
-po prostu..nie..
-tak to wiele wyjaśnia
-o jezu..po prostu nie wyglądasz na koszykarza
-no jak to nie?! - zaczął robić głupie miny typu :"och jaki to ja jestem fajny"
-jak ci powiem,że wyglądasz jakbyś urodził się z piłką do kosza..to przestaniesz robić z siebie idiotę ?
-tak-udawał poważnego
-więc..wyglądasz jak urodzony koszykarz!
-no i od razu lepiej,czy to było takie trudne ?
-uwierz,było-odparłam
*5 minut później*
-ii jesteśmy na miejscu-ogłosił Payne,zatrzymując się na parkingu przed  sporym budynkiem,przypominającym halę,właściwie to była hala.
Wysiedliśmy z auta i kierowaliśmy się do dużych drzwi wejściowych
Trybuny były w większości zajęte,a na sali rozgrzewały się już drużyny.
Liam wskazał palcem na jakiegoś chłopaka w niebiesko białej koszulce.Najwyraźniej był członkiem,którejś z drużyn..zaraz..na pewno był,wszystko na to wskazywało.Obok niego stała niewysoka,przerażająco szczupła szatynka.Mogłam tylko pomarzyć o takiej figurze..No i wyglądała na naprawdę pewną siebie.Zresztą oboje tak wyglądali.W głębi duszy miałam wielką nadzieję,że Liam tak naprawdę "nie zna" tych ludzi i "nie" zamierzamy do nich podejść.No cóż..niestety..myliłam się.
-To moi przyjaciele,chodź musisz ich poznać-powiedział,pociągając mnie delikatnie za łokieć
Jakoś nie wypadało powiedzieć " coś nie wydaje mi się,że ich polubię" .Zresztą skoro to jego przyjaciele..to w końcu muszą być fajni tak /? .. poszliśmy w ich stronę.Stali jakieś 50 ? może mniej metrów od nas.Chwila moment byliśmy obok nich.
- siemaa żółwiu - powiedział chłopak ściskając<tak po męsku> Liama
Omal nie wybuchnęłam śmiechem..haha "ŻÓŁWIU" ? .Ale i tak było mi trochę niezręcznie..Na szczęście to szybko minęło.
-Poznajcie Grace..Grace Winslet-przedstawił mnie Payne-To mój najlepszy kumpel Andy Samuels -wskazał na chłopaka,a to Charlie Jewell jego dziewczyna .
-Czeeeść! -przywitał mnie z wielkim bananem na twarzy Andy..już chciałam podać mu dłoń,ale uprzedził mnie i powiedział: -" witamy się tylko żółwikami"- jednocześnie pokazując rękoma "co zrobić" .Zaśmiałam się i przybiliśmy sobie żółwika.
-No i to mi się podoba ! -rzekł uradowany i wtedy po raz pierwszy odezwała się Charlie
-On tak zawsze..i tak wgl to Cześć - powiedziała uśmiechnięta,podając mi dłoń.Odwzajemniłam uścisk.
-Dobra musze iść do drużyny,obgadać jeszcze jakieś sprawy przed meczem także..widzimy się później ! a no i trzymajcie kciuki,żeby było co oblewać !-zaanonsował Andy
-Ide z tobą-dodał Liam
-Zajmę się Grace-powiedziała Char po czym chłopaki poszli w stronę szatni, a my znalazłyśmy wolne miejsca na samym dole trybun i usiadłyśmy.
-Skąd jesteś?-zapytała-masz jakiś inny akcent..
-z Polski..
-to co ty tu robisz ?
-przeprowadziłam się do Londynu kilka miesięcy temu
-aa..no to wszystko jasne
-a ty skąd jesteś ?
-u mnie ta sama historia..tyle,że mieszkałam w Chicago w US a od 6 roku życia tutaj w Wolverhampton
-czemu się przeprowadziłaś ?-zapytałam
Charlie zamilkła na chwilę..tak myślałam,że coś jest nie tak..
-moi rodzice...mieli wypadek,nie przeżyli
-boże,przykro mi..przepraszam nie powinnam była pytać..-kompletnie nie wiedziałam jak się zachować..pierwszy raz byłam postawiona w takiej sytuacji..
-nie, jest w porządku..to znaczy wiesz,już sie przyzwyczaiłam,że ich nie ma..w końcu minęło 11 lat..
Skinęłam głową..a ona kontynuowała..
-po śmierci rodziców jedyną osobą,która mogła się mną zająć była ciocia Carla z Anglii..no i tak tutaj trafiłam..właściwie nie pamiętam dobrze tych czasów, no wiesz, byłam jeszcze dzieckiem..całą tą historię opowiedziała mi ciocia..
-musiało być ci ciężko..
-na początku nie bardzo rozumiałam,że ich nie ma i już nie będzie..,ale w wieku 8 lat zaczęło to do mnie dochodzić,nie mogłam sobie poradzić,znaleźć miejsca,nie miałam się nawet do kogo z tym zwrócić,niby miałam Carlę,ale była dla mnie zupełnie obca,przed wypadkiem rodziców nawet jej nie znałam..także wiesz..
-nawet nie wiesz jak ci współczuję..
-wiem- powiedziała,a na jej twarzy zobaczyłam urocze dołeczki..przypominały mi te Liama..- ale teraz jest już o wiele lepiej..to zasługa głównie psychologa,do którego chodziłam od 13 do 14 roku życia.. no ale nieważne..skończmy już te smuty w końcu jesteśmy na meczu tak ?-momentalnie poweselała.
-no właśnie-przytaknęłam
-jesteście z Liamem parą ?-zapytała ni stąd ni zowąd
- niee...tzn..niee wiem
-nie wiesz ? -uniosła jedną brew
- to bardziej skomplikowana sprawa
Wtedy,zauważyłyśmy Payne'a zmierzającego w naszą stronę.
-musimy się wymienić numerami-powiedziała Charlie,wyciągając z kieszeni swojego ipoda- jeśli chcesz pogadać to dzwoń,zawsze do usług !
Kiwnęłam głową i wyciągnęłam swój telefon.
-jestem z powrotem-ogłosił Liam siadając po mojej lewej stroni- głodne ?
-nie bardzo- powiedziałam
-a ja wręcz przeciwnie,skocze do knajpy na przeciwko,zaraz wracam-zaanonsowała Char po czym pobiegła do wyjścia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mecz trwał około półtora godziny..nie jestem zagorzałą fanką koszykówki,ale było genialnie.Szczególnie kiedy Liam robił z siebie idiotę,zajadając się czekoladowymi chrupkami i wrzeszcząc na całą halę " BIERZ SIE CHADWICK!" "PODNOŚ SIE Z ZIEMI MARK!!" "JESTEŚ CIOTĄ !!" "GDYBYM JA TAM BYŁ..." "JESZCZE JEDEN KOSZ I WYGRAMY !!" haha i itp hasła.Myślę,że to właśnie dzięki temu wygraliśmy jednak ten mecz.W trakcie dowiedziałam się,że Paynee jeszcze całkiem niedawno, sam grał w tej drużynie.Dlatego przyjeżdża na każde ,ważne rozgrywki.Ciekawe.Co mnie całkiem zdziwiło Charlie była zachwycona..właściwie nic dziwnego bo sama gra w kosza.Ogólnie to całkiem fajna dziewczyna i dobrze się dogadujemy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po meczu,na parkingu przed halą..
-idziecie na imprezę ? trzeba oblać to zwycięstwo! - wykrzyknął do nas Andy,który właśnie wrócił z szatni
-no jasne,że idą ! nie ma innej opcji co nie ? -zaanonsowała Charlie
Liam spojrzał na mnie,z pytaniem w oczach : " chcesz iść ? " Fajnie by było,ale robiło się już późno..dochodziła 19..a miałam spotkać się z Sidney o 21..więc kiwnęłam lekko głową
-nie dzisiaj..musimy wracać,robi się późno i musimy niedługo wracać-powiedział Payne
- właśnie -dodałam -innym razem ok ?
-na pewno ? - zapytał Andy,unosząc jedną brew wyżej-taka okazja może się nie powtórzyć..-kusił nas
-na pewno,także na razie-odparł Liam,przytulając Charlie i przybijając żółwika Andiemu
Zrobiłam dokładnie to samo,po czym rozdzieliliśmy się.
Samuels i Char odjechali..
Zmierzałam do samochodu,ale wtedy Liam mnie zatrzymał..
-nie jedziemy jeszcze..chodź pokażę ci kilka miejsc-uśmiechnął się,łapiąc mnie w pasie.
Czułam się nieco skrępowana,bo dalej nie wiedziałam na jakim "etapie" jest nasz "związek"..ale podobało mi się..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pokazał mi gdzie chodził do szkoły,gdzie spędzał czas ze znajomymi..pokazał mi miejsca,w których uciekał od świata.Było naprawdę fajnie..czuję się jakbym go lepiej znała.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Co chcesz ?-zapytał mnie,gdy przekroczyliśmy próg Starbucksa
-hmm ..Carmel Macchiato
Nie było kolejki.
-2 razy Carmel Macchiato-powiedział do niewysokiej kobiety po 30
-robi sie-odparła po czym gdzieś zniknęła
-Która godzina ? -spytałam
-hm..dochodzi 20:0 a co ?
-co ?! już ?..świetnie..miałam spotkać się z Sidney o 21:0
-nie możecie spotkać się kiedy indziej ? o ile się nie mylę mieszkacie na przeciwko..
-to i tak było już przekładane..
-na pewno zrozumie..powiedz,że nam sie przedłużyło..
-tyle,że ona nie wie,że jesteśmy razem..
-no racja..to nie wiem,na pewno coś wymyślisz i zrozumie
-mam nadzieje..
-wasze carmel macchiato-powiedziała kobieta podając Liamowi dwie kawy
Zapłaciliśmy i wyszliśmy na zewnątrz.
-więc..gdzie teraz?
-pokaże ci gdzie kiedyś mieszkałem..
-ahaa..daleko jeszcze ?
-a co bolą cie nóżki ? -śmiał się ze mnie
-tak,bolą! mam dość..przeszliśmy całe miasto
Wtedy Paynee wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się ze mną po całym rynku haha
-haha postaw mnie na ziemie ! co ty robisz ?! zaraz się wywalisz-krzyczałam
-spokojnie przeżyjesz-powiedział,po czym ruszył ze mną w stronę fontanny
Spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem.
-nie zrobisz tego...nie zrobisz !!..Liam postaw mnie to nie jest zabawne..
..5 sekund później byłam cała mokra.Trzymał mnie pod lejącą się wodą około 2 minut.Wyobraźcie sobie jak musiałam wyglądać.Później postawił mnie na ziemi.
-pożałujesz tego.. -powiedziałam,po czym rzuciłam się na niego i zaczełam wpychać go do koryta fontanny .Nie do końca mi to wyszło, bo ze sobą pociągnął mnie i oboje staliśmy centralnie pod fontanną.
-jesteśmy cali mokrzy..mu..-przerwał mi przyciągając mnie do siebie.Jego ciepłe wargi lekko dotknęły moich.Szczerze mówiąc był to najromantyczniejszy pocałunek w moim życiu.Woda+ja+Liam=boże
Gdy w końcu się od siebie odkleiliśmy..
-teraz już musimy iść do mojego starego domu-powiedział łapiąc mnie za rękę i gdzieś prowadząc
- jak to iść do..myślałam,że miałeś mi go tylko pokazać.Nie wspominałeś nic o pójściu tam..nikt tam nie mieszka ?
-nikt prócz mojej babci i dziadka
Nagle się zatrzymałam.
-nie uważasz,że to dziwne,że poznam twoich dziadków skoro my sami ledwie się znamy ?
-nie no co ty,daj spokój,idziesz czy wolisz tutaj zamarznąć ?i  uprzedzam,że moje auto stoi na drugim końcu miasta...więc jak ?
Taak..było mi cholernie zimno,na dworze nie było 30 stopni tylko jakieś 20 ? może nawet nie..
-no dobra idziemy-powiedziałam,ruszając przed siebie-ej..a co jeśli mnie nie polubią ?
-na 100% polubią,za dużo się przejmujesz
Spojrzałam na niego.Miał rację..stanowczo za dużo przejmowałam się wszystkim..no cóż.. tak, jestem trochę dziwna i denerwująca.
-dałbym ci swoją bluzę,ale po co skoro jest tak samo mokra jak twoje ubrania
-nie no nie dawaj,mam sweter i daleko jeszcze?
-niee, za rogiem,zaraz będziemy
Ulice Wolverhampton były prawie puste i opiewała je ciemność.Minęliśmy jakichś ludzi w naszym wieku,Liam ich znał,nawet wymienili jakieś zdania.
4 minuty później staliśmy przed dużym,brązowym domem.Wyglądał na raczej starszą budowlę.Na parterze paliły się światła.
-Chodź,pociągnął mnie za sobą,kierując sie do drzwi wejściowych
Przeszliśmy przez dosyć spore,porośnięte drzewami podwórko,pokonaliśmy 3 stopnie po czym Payne zadzwonił dzwonkiem do drzwi.
-Liam ?
-Cześć babciu-powiedział całując starszą kobietę w policzek
-Dobry wieczór-skinęłam głową
-Dobry wieczór-odparła i spojrzała najpierw na mnie później na Liama,potem jej wzrok znowu powędrował w moją stronę.Uśmiechnęła się.
-przyszliśmy się trochę wysuszyć..
-co wyście robili ?-spytała,spoglądając to na mnie to na Liama -no nic później pogadamy,wchodźcie dzieci bo się zachorujecie-powiedziała,wpuszczając nas do środka.
Gdy już byliśmy w kuchni..
-zaparzę wam gorącej czekolady,a wy idźcie się przebrać w coś suchego.Liam u siebie masz jeszcze jakieś koszulki tak ?
-tak powinno coś jeszcze być,zostawiłem trochę rzeczy,chodź -powiedział pociągając mnie na górę
-tylko zaraz schodźcie na dół !-krzyknęła babcia Payne'a,gdy wchodziliśmy do jego  pokoju.
Jego pokój był właściwie niewielki,ale przytulny.Stała tam duża szafa,dwuosobowe łóżko,jakieś czarne półki,telewizor i dvd.Nie dało się też nie zauważyć różnych gadgetów z toy&story
-kolekcjonowałem to kiedyś-powiedział,zauważywszy że przyglądam się zabawkom
-haha lubie toy&story zawsze oglądałam to z tatą!
-serio ? to genialnie,widzisz ile mamy wspólnego ?
Uśmiechnęłam się siadając na łóżku.
-dobra..tutaj masz jakąś moją koszulkę,spodenki i ręcznik,tam jest łazienka możesz wziąć prysznic.W szafce po prawej od umywalki jest suszarka do włosów ,a jak bedziesz jeszcze czegos potrzebowała to krzycz
- ok,dzieki
Łazienka jak to łazienka.Bardzo przypominała łazienkę Sidney haha no,ale to jest raczej mało istotny fakt.Przejrzałam się w lustrze.Wyglądałam strasznie.Moje włosy odstawały w każdym możliwym kierunku,a pod oczami miałam resztki rannego tuszu do rzęs.No nic.Wzięłam prysznic.Umyłam włosy.Szybko się wytarłam i ubrałam ciuchy Liama,w których wręcz się topiłam.Pachniały..nim.Nawet nie wiem jak określić ten zapach,ale naprawdę mi się podobał.Zaczęłam suszyć włosy,kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-długo ci jeszcze zejdzie ?
-nie,właściwie już kończę,możesz wejść-powiedziałam
Wszedł do środka i spojrzał na mnie intrygującym wzrokiem.
-no co ?-spytałam trochę zdezorientowana
-zastanawiam się jak ty to robisz..masz mokre włosy,o 2 rozmiary za duże męskie ubranie i jesteś bez makijażu ,a wyglądasz jeszcze seksowniej niż na co dzień ?!
Wybuchnęłam śmiechem.

Tuesday 6 March 2012

Nowi bohaterowie

Andy Samuels

17 lat.Mieszka w Wolverhampton.Gra w koszykówkę, jeździ na desce.Wesoły, normalny chłopak.Jest najlepszym przyjacielem Liama Payne'a.Znają się od małego,byli sąsiadami,chodzili razem do szkoły,grali w szkolnej drużynie koszykówki.Po wyprowadzce Liama do Londynu,nie stracili kontaktu,dalej się przyjaźnią i spotykają co jakiś czas.Jego dziewczyna to Charlie Jewell.


Charlie Jewell

 17 lat.Mieszka w Wolverhampton od 6 roku życia.Jest amerykanką,wcześniej mieszkała w Chicago.Przeprowadziła się do Anglii z powodu śmierci swoich rodziców.Zginęli w wypadku samochodowym,a jedyną osobą,która mogła ją do siebie przygarnąć była ciotka Carla  z Wolverhampton.
Jest miła,urocza,pewna siebie,pozytywnie zakręcona.Jeździ na desce.Jest dziewczyną Andiego.Są ze sobą od 2 miesięcy.

Wednesday 22 February 2012

Monday 20 February 2012

Rozdział 12

Gdy zatrzymaliśmy się przed domem odezwała się mama:
-wracam do pracy,masz jakieś pieniądze ?
-ee tak, chyba tak-powiedziałam wysiadając z auta
-kup sobie coś do jedzenia,w domu nic nie mamy-odparła po czym odjechała
Miło.
Otworzyłam drzwi wejściowe,zdjęłam buty,kurtkę i poszłam do kuchni.Mama miała rację,lodówka była praktycznie pusta.Na lodówce znalazłam numer do pizzerii..już wybierałam numer gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.Rozłączyłam się i poleciałam do korytarza.Spojrzałam przez wizjer...LIAM.Co on do cholery tu robi ?!
Wzięłam głęboki wdech,wypuściłam powietrze i otworzyłam.
-cześć - wyszczerzył się payne
-ee..co ty tu robisz ? wchodź - powiedziałam wciągając go do środka
-taak..nie takiego powitania się spodziewałem..-udawał rozczarowanego
-witaj liamie jamesie [?]  paynie,pasuje ?
-leeepiej-zbliżył się,trzymał mnie za biodra-ale tak będzie jeszcze lepiej-nachylił się i mnie pocałował.
I znowu wróciło to uczucie.Dziwne i niesamowite zarazem.To jak setki motyli w brzuchu ,łaskoczące cie swoimi skrzydełkami..czułam to zawsze gdy był przy mnie Liam.
Oczywiście odwzajemniłam pocałunek..jakżebym mogła inaczej ?! haha Nie mogliśmy oderwać się od siebie przez następne kilka minut..niestety nadeszła chwila kiedy to nastąpiło..
-wychodzimy - powiedział,dalej stojąc niebezpiecznie blisko.Bałam się,że zaraz mogę się na niego rzucić
-teraz ? gdzie ?
-to niespodzianka -odparł a na jego prawym policzku pokazał się uroczy dołeczek
-nie moge..umówiłam się z Sidney
-odwołaj..proosze.. dla mnie ?-zrobił minę bezdomnego pieska
-tylko nie ta mina !
a na jego twarzy..dalej mina bedomnego pieska.
-to nie fair !
-prooszee-jęczał,nawet złożył ręce
przewróciłam oczami -no dobra,napiszę do niej..
-TAK ! - wykrzyknął uradowany niczym mały chłopiec,który dostał właśnie swój pierwszy rowerek
parsknęłam śmiechem
-nie śmiej się ze mnie-udawał urażonego
-przepraszam-byłam poważna
-pff teraz to już za późno na przeprosiny-skrzyżował ręce na piersi i odwrócił się w drugą stronę
znowu wybuchnęłam śmiechem
-nie to niee..-powiedziałam i poszłam do salonu
Pobiegł za mną
-no doobra na ciebie nie można się długo gniewać -wyszczerzył się
-wiedziałam,że się poddasz - zacieszałam
-no ejj..-oburzona mina
tym razem śmialiśmy się oboje
-siadaj-rzuciłam,wskazując na kanapę-zaraz wrócę
Poszłam do kuchni po ipoda.Już miałam pisać do S..jednak nie zdążyłam..właśnie do mnie dzwoniła
-Halo ?
-Co robi u ciebie LIAM !? -wykrzyknęła
-co? -głupio spytałam-skąd wiesz,że u mnie jest?! -nie wiedziałam właściwie co jej powiedzieć
-hellloo mieszkam na przeciwko,widziałam go przed twoimi drzwiami..i jak go wciągałaś do środka też
miałam ochotę walnąć głową o ścianę
-taa..-przeciągałam
-daj spokój,dobrze wiem,że wymyślasz właśnie jakąś chorą wymówkę..- miałam wrażenie,że mnie obserwuje i przewraca oczami
-okej..okej..poddaje się..
-więc ?
-ee..więc?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- no.. po co do ciebie przyszedł ?
Moja głowa stała się nagle pusta.Nie miałam pojęcia co jej powiedzieć.
-haloo jesteś tam ?
-jezu..zostawiłam u harrego kurtkę..ii liam mi ją podrzucił
-coś mi się zdaje,że miałaś kurtkę jak wróciliśmy do domu-niedowierzała
-zdaje ci się..
-powiedzmy,że to kupuje..i dalej jesteśmy umówione tak ?
-właśnie..jeśli o to chodzi to..musimy to przełożyć
-co ? czemu? i niby na kiedy ?
-jadę zaraz z mamą do cioci.dopiero się dowiedziałam,przepraszam
-do cioci tak ?..-byłam pewna,że na 100% wie,że kłamię
-no tak..liam powiedział,że zawiezie mnie pod firmę mamy,żeby nie musiała po mnie wracać do domu
-taa..no ok,to o której mam przyjść?
-nie wiem..21:0 ?
-ok,to pa
-pa
*Koniec połączenia*
 Boże..ciągle ją oszukuję.I chyba wiem dlaczego..Znając życie..gdyby wiedziała,że ja i liam..coś..no wiecie..na pewno *przypadkowo* by się wygadała.A wtedy nie było by miło.Powiem jej..jak będziemy pewni co zrobić.
Wróciłam do salonu.Liam oglądał moje zdjęcia z dzieciństwa,poustawiane w ramkach  na półkach.
Zaszłam go od tyłu.
-nie oglądaj tego haha -powiedziałam
-urocze dziecko-zaśmiał się
-grube dziecko
-oj tam oj tam i tak byłaś śliczna
-haha nie prawda
-praawda-odstawił zdjęcie i spojrzał na mnie
-czemu mi się przyglądasz ?mam coś na twarzy ?
-niee wyglądasz całkiem przyzwoicie..tylko..lubie twoje oczy
-haha dzięki, twoje też są niczego sobie
-niczego sobie ?-uniósł brwi
-dobra..sam tego chciałeś -są straszne
-gdybyś nie była taka słodka,wyszedłbym 10 minut temu -zaśmiał się
 -dobrze wiedzieć
Przyciągnął mnie do siebie i znowu pocałował.
-musimy robić to częściej- odparł
-zdecydowanie-uśmiechnęłam się-ej a co z tą niespodzianką ?
-właśnie..dzwoniłaś do Sidney ?
Pokiwałam głową.
-zbieraj się,jedziemy
-nie powiesz mi gdzie co nie ?
-jak ty mnie dobrze znasz
3 minuty później jechaliśmy już do miejsca "niespodzianki".
-ej..-powiedziałam
-co ?
-harry wie..o..tym,że całowaliśmy się u niego w domu..- dziwnie było mi o tym mówić
-co ? skąd ?! - połączenie zmieszania i totalnego zaskoczenia
-widział nas
-świetnie
-ale nie powie nic Danniele
-jesteś pewna?
-tak - to nie było raczej przekonujące
-a właśnie..jutro spotykam się z danniele
Spojrzał na mnie pytająco
-wiem..dziwne..zadzwoniła do mnie i chciała się spotkać w sturbucksie
-wow..mam was śledzić ? - nagle zmienił ton
-haha niby po co
-wiesz..nigdy nie wiadomo czy cie nie zaatakuje,mówie ci,ma czasem takie odchyły haha
Wybuchnęliśmy śmiechem
-okeej..zaczynam się bać
-i prawidłowo -kiwał głową,gdy to mówił
10 minut później zatrzymaliśmy się pod Nando's
-i to jest ta niespodzianka tak ? - spojrzałam na niego miną wtf
-niee no co ty..przyjechaliśmy po coś na wynos,przed nami długa droga - powiedział wysiadając z auta
-ahaaa..ok..
Już wchodziliśmy do restauracji..gdy zauważyłam Nialla i Zayna w środku wgryzających się w grilowane kurczaki
-kurde..mogłem się domyślić,że będą tu siedzieć
-i co teraz? zmieniamy lokal ?
-niee..no co ty..po prostu wejdziesz sama..poczekam w samochodzie, raczej nie zapowiada się,żeby za chwilę wychodzili -spojrzeliśmy na ich stolik > jednym słowem WOW
-oni tak zawsze-powiedział
-jezuu..gdzie oni to mieszczą ?
-szczerze,nie mam zielonego pojęcia -rozłożył ręce - ok..trzymaj mój portfel..
-płacę za siebie
-bez przesady,zapłacę
-upieram się
-ja też
-co ty też ?
-no upieram się  haha
-nie chce,żebyś za mnie płacił -
-daj spokój..ludzie zaczynają się na nas dziwnie patrzeć,radziłbym skończyć tą bezsensowną konwersację..dobrze wiesz,że i tak wygram
-pff
-nie pffufuj tylko trzymaj -powiedział rozbawiony podając mi portfel 
Poddałam się,to już i tak za długo trwało.Nie mogliśmy przecież stać tam cały dzień.
-no dobra..co mam kupić ?
-dla mnie 2 burgery z podwójną piersią z kurczaka + duże frytki i cola  a ty co chcesz?
-zależy jak długo bedziemy jechać
-2godziny z czyms
Wytrzeszczyłam oczy
-co ?!
-bez obaw nie mam zamiaru cie wywieść i zgwałcić. -wtedy przypomniał sobie wydarzenia z ostatnich dni - .boże,przepraszam nie chciałem,zawsze coś palne
-nic się nie stało,spokojnie - uśmiechnęłam się
-jesteś za dobra
-a ty za głupi haha
Spojrzał na mnie z miną "jeszcze możesz co cofnąć"
Wybuchnęliśmy śmiechem
-dobra..to ja wezme duże frytki colę i wegetariańskiego burgera
-jesteś wegetarianką- był zdziwiony
-niee no co ty
-haha już się bałem
-bez obaw -poklepałam go po ramieniu-no to idę,zaraz wracam
-czekam w samochodzie -powiedział,a ja weszłam do środka
Niestety,żeby dostać się do kasy,musiałam minąć stolik, przy którym siedzieli Zayn i Niall
Z góry było wiadomo,że mnie zauważą.I tak też się stało
-oo czeeść Graace ! - wydukał Horan napchany kurczakiem
-jezuu niall kultura -powiedział malik wycierając twarz niallera usmarowaną sosem -przepraszam za niego i cześć
-haha cześć ,co słychać ?
-właściwie nic specjalnego,byliśmy w szpitalu u hazzy,wychodzi w poniedziałek
-oo to dobrze-
-taa..a ty jak się czujesz?
-całkiem całkiem -uśmiechnęłam się-dobra,trochę mi się śpieszy..więc narazie
-do zobaczenia
-paa - pomachał mi niall
Odwróciłam się i poszłam do kasy.Na szczęście przede mną stał tylko jakiś facet..szybko zamówiłam,poczekałam jakieś 5 minut aż mi to wszystko zapakują..trochę się tego nazbierało..ale jakoś się zabrałam i kierowałam się do wyjścia..jakiś koleś otworzył mi drzwi i chwila moment- stałam przed autem Liama.
-mogłem iść sam..ledwo cie widać z pod tych toreb- powiedział rozbawiony
-haha jeszcze żyje
Wziął ode mnie torby,otworzyłam mu drzwi,wrzucił wszystko na tylne siedzenia.
A minutę później wyjeżdżaliśmy z parkingu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Baaaaaaaardzo przepraszam za niedodawanie rozdziałów przez tak długi czas..ale w pewnym momencie nie wiedziałam co pisać..i miałam naukę,a później zachorowałam.No,ale już jest także mam nadzieję,że wam się spodoba.Btw pod ostatnim rozdziałem dziękowałam za 7600 wyświetleń..dziś blog ma już 11400 :)
Jeśli już tu jesteś to skomentuj ! :)A jeśli pod tym rozdziałem nie będzie przynajmniej 15 komentarzy to następnego, nie będzie
No i dzięki,że wchodzicie ♥

Sunday 5 February 2012

Rozdział 11

Miała miły głos..tzn w miarę miły..właściwie bez emocji.Ale byłam pewna,że nie ma zamiaru mnie zabić ,także..
-heej -powiedziałam nieco niepewnym tonem
-przed chwilą dowiedziałam się,że leżysz w szpitalu..boże Grace wszystko w porządku ?-byla naprawdę przejęta
Odetchnęłam.
-ee.. tak nic mi nie jest,jeszcze żyję więc myślę że jest ok
-heh,to dobrze-miałam wrażenie,że się uśmiechnęła-ale co ci się właściwie stało ? liam nie chciał mi nic powiedzieć przez telefon
Gdy usłyszałam jego imię,poczułam lekkie ukłucie zazdrości.I TO raczej nie powinno mieć miejsca.Tak jakby tym jednym słowem przypomniała mi,że Liam jest nadal jej chłopakiem i nie mam wpieprzać się w ich życie.
-napadnięto mnie-odparłam
-co ?! kto to zrobił ?
Chwila zastanowienia.Kłamać? Czy powiedzieć prawdę?
-nie wiem,było ciemno..i..nie widziałam jego twarzy - skłamałam
-ou..współczuje ci.Może odwiedzę cię  jutro ?
-jutro o 10:0 wracam do domu
-tak szybko cie wypisują ?
-no tak,nie dolega mi nic poważniejszego niż kilka siniaków,musiałam tylko zostać dzień na obserwacji
-aaa..to w takim razie co powiesz na kawę  i lody ? Starbucks ? Sobota ? Pasuje ci ?
Zgięło mnie w pół.To raczej nie był najlepszy pomysł..ale niby co miałam jej odpowiedzieć ?'Sory nie mogę się z tobą widywać bo przypominasz mi,że twój chłopak cie ze mną zdradził ?! Tak ,właściwie całowaliśmy się w domu Harrego i tak chyba coś do niego czuje ?!"
-taak,jasne czemu nie -odparłam najbardziej swobodnym tonem na jaki mogłam się tylko zdobyć
-ok to jesteśmy umówione,muszę już kończyć więc do zobaczenia!
-pa
*Koniec połączenia*
No to się wkopałam-pomyślałam zamykając laptopa.Postanowiłam odpuścić sobie Plotkarę.
Wtuliłam się w kołdrę i pochłonięta różnymi scenariuszami sobotniego spotkania zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Otworzyłam oczy.Przez okno wpadały jasne promienie słońca,które swoim blaskiem oświetlały cały, szpitalny pokój.Spojrzałam na zegar- 08:32.Ziewnęłam,przeciągnęłam się i z trudem zwlekłam z łóżka.
Poszłam do łazienki.Odkręciłam kurek w umywalce i przemyłam twarz zimną wodą.Spojrzałam w swoje odbicie.Wróciły wydarzenia z wczorajszego dnia.Tak,wolałabym ich raczej nie pamiętać.Ale zamiast wpuszczać w siebie jeszcze więcej idiotycznych myśli,weszłam pod prysznic.
Gdy owinięta w biały ręcznik,szukałam ubrań w torbie przyniesionej tu wcześniej przez mamę..zadzwonił telefon.Mama.
-Halo ?
-Będę w szpitalu za 20 minut,bądź gotowa
-tak wcześnie ? pielęgniarka mówiła,że wypis dostanę o 10:0
-zmiana planów,opowiem ci na miejscu,musze kończyć pa
-no ok,pa
Właściwie im szybciej stąd wyjdę tym lepiej.Rzuciłam ipoda na łóżko,zgarnęłam bieliznę,czerwone rurki,białą koszulkę i czarny kardigan po czym wróciłam do łazienki.
Po kilku minutach ubrana - i na ile to było tylko możliwe ogarnięta-pakowałam moje rzeczy do wielkiej,czerwonej torby.Szybko się z tym uwinęłam i chwilę później byłam gotowa do wyjścia.Zegar wskazywał 09:02,znając życie mama i tak się spóźni więc rozłożyłam się na sofie i włączyłam Mtv.Z racji iż było przed 10:0 puszczano jakiś program muzyczny.Leciał akurat nowy teledysk jessie j.Sięgnęłam po ipoda.Zadzwoniłam do Sidney.Odebrała po 3 sygnale.
-no hej - rzuciła -przyjdę cię odwiedzić koło 15:0
-właśnie..nie przychodź do szpitala,za chwilę przyjedzie po mnie mama i wracam do domu
-oo to świetnie,w takim razie wpadnę do ciebie o 15:0,obejrzymy nowe odcinki seriali,musimy nadrobić zaległości.Kupię coś do jedzenia,masz jakieś konkretne życzenia ?
-hmm..słoik nutelli ! -wykrzyknęłam
-to żadne życzenie,dobrze wiesz,że i tak bym go kupiła-na sto procent przewróciłam oczami
-no racja,w takim razie zaskocz mnie
-ok, to pa
-pa
Taak..popołudnie i wieczór spędzony z S na oglądaniu serialii i opychaniu się słodyczami to było coś czego było mi teraz trzeba.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i wtedy do pokoju weszła mama.
-gotowa ? -zapytała
Wyglądała tak jak zwykle,czyli..eleganckie ubranie i idealnie ułożone włosy.Nawet minimalne zaniedbanie nie wchodziło w grę.No cóż taka właśnie była.Perfekcyjna.I tego też wymagała ode mnie.Starałam się jak mogłam,ale wiedziałam,że i tak pewno nigdy jej nie dorównam.
-tak jestem-odparłam
Wstałam,wzięłam torbę i wyszłyśmy z pokoju.Szłyśmy długim,jasnym korytarzem..nagle mama zatrzymała się i powiedziała,że mam tutaj na nią zaczekać,po czym zniknęła za drzwiami z napisem "Dr
Usiadłam na jednym z krzeseł przy ścianie i obserwowałam małą,może roczną dziewczynkę,która uciekała swojej mamie.Zaczepiała każdą osobę,która stała jej na drodze.Kocham małe dzieci,są takie słodkie i ładne.I mimo,że mam dopiero 17 lat nie mogę doczekać się swojego.Nagle dziewczynka podbiegła do mnie.Uśmiechnęłam się do niej i złapałam za rączkę.Mała zaczęła się kręcić wokół własnej osi.To było coś w rodzaju tańca.Wtedy podbiegła jej mama,wzięła ją na ręce i powiedziała do mnie:
-przepraszam bardzo,od kiedy nauczyła się chodzić nie mogę za nią nadążyć-kąciki jej ust uniosły się w górę
Kobieta miała najwyżej 25 lat,włosy proste do ramion i duże niebieskie oczy.
-nic się nie stało-odparłam
-Chodź Chloe musimy cię nakarmić
Zniknęły w jednym z pokoi,a z gabinetu pani doktor wyszła mama.
-i załatwione -powiedziała machając mi przed oczami jakąś kartką.Zorientowałam się,że to mój wypis.-Chodźmy
Kilka minut później siedziałyśmy w samochodzie i zapinałyśmy pasy.
Gdy wyjeżdżałyśmy z parkingu odezwała się mama
-teraz musimy jechać na policję
Zamurowało mnie.
-CO? po co ?!
-no jak to po co?musisz złożyć zeznania-odparła opanowanym tonem
-ale teraz ?
Byłam w szoku.Nie ustaliłam żadnej wersji z Harrym.Co będzie jeśli on powiedział,albo powie policji coś zupełnie innego niż ja ?!Ok..nie jest dobrze-zaczęłam panikować
-dostałam wczoraj zawiadomienie,że masz się tam dziś zgłosić..ale ..coś nie tak ? mam wrażenie,że zbladłaś- spojrzała w moją stronę
-zdaje ci się,wszystko w porządku
Później nastąpiła cisza. Mama skupiła się na drodze,a ja zastanawiałam się co teraz zrobić.Po wczorajszej 'rozmowie' z Hazzą,raczej nie miałam ochoty do niego dzwonić..ale nie miałam wyjścia.
Więc, gdy tylko dojechaliśmy na komisariat,powiedziałam mamie,że muszę do łazienki.Mama zapytała jakiegoś faceta gdzie jest toaleta,ten pokazał palcem długi korytarz
-ostatnie drzwi w prawo -powiedział
Pognałam w wskazaną stronę,weszłam do łazienki i jak tylko upewniłam się,że jestem sama wybrałam numer Hazzy.
-słuchaj przepraszam za wczoraj..w sumie to z kim jesteś to twoja sprawa i nie powinienem się wtrącać-był nieco zmieszany,ale chyba był szczery-wybaczysz ?
-już o tym zapomniałam
-no to ok-poweselał
-była u ciebie policja ?
-nie,dzisiaj mają przyjść
-no to dobrze..słuchaj musimy ustalić jakąś wspólną wersję..
-powiemy prawdę
-co ? niee..
-bo ?
-bo nie chce,żeby mama dowiedziała się co mi zrobił..nie chce żeby ktokolwiek o tym wiedział
-chyba żartujesz..musi odpowiedzieć za to co zrobił,może w końcu go zamkną
-i tak nic mu nie udowodnią
-wystarczą nasze zeznania,żeby był pod opieką kuratora
Milczałam
-słuchaj nie wiem jak ty,ale ja powiem prawdę,muszę kończyć, na razie ,zadzwonię później
Rozłączył się.
Ok..przywarłam do ściany,zamknęłam oczy i zrobiłam kilka wdechów,po czym spojrzałam w lustro.Harry miał rację.Nie powinnam kłamać.I na pewno lepiej będę się czuła,gdy wyznam prawdę.Poprawiłam włosy i wróciłam do mamy,która siedziała na dwuosobowej czarnej,skórzanej kanapie.Na mój widok wstała
-gotowa ? 
Przełknęłam ślinę i pokiwałam przytakująco głową.
Za około dwie minuty siedziałyśmy w gabinecie policjanta,który przedstawił się jako : Pan Gibben.
Był to łysiejący facet koło 40..przypominał jednego z tych gości,którzy w przerwach w pracy opychają się pączkami i piją hektolitry kawy.
-Więc..Grace..opowiedz mi co się stało w tamtą noc..
-co dokładnie ?
-może zacznij od początku-powiedział,splatając ze sobą dłonie i wyciągając się na obrotowym krześle
Spojrzałam na mamę,siedzącą po mojej prawej stronie.Nie miałam pojęcia co powiedzieli jej lekarze o moim stanie i jak przyjmie to co zaraz tutaj powiem.
-więc..byłam umówiona w parku z Harrym..
-Harrym Stylesem tak ?
Pokiwałam głową i kontynuowałam.
-zapomnieliśmy ustalić dokładnego miejsca spotkania..więc dzwoniłam do niego,ale nie odbierał..dlatego szłam dalej..
-szłaś po 22:0 sama w parku ?! to niebezpieczne-znowu mi przerwał
-tak,wiem..
-dobrze,kontynuuj..
Dziwne,że mama jeszcze milczała.
-więc,jak mówiłam..szukałam Harrego..i wtedy pojawił się..-przerwałam
-kto się pojawił ?
Poczułam na sobie ich spojrzenia
-..Jake Mason..
-Jake Mason ? Kto to taki? -zainteresował się Gibben
Bałam się spojrzeć na mamę.Skierowałam wzrok na moje dłonie.
-poznałam go właściwie wczoraj..jego rodzice byli z moimi na kolacji a my poszliśmy do kina - wymamrotałam pod nosem
-dobrze..więc co wydarzyło się dalej ?w parku..
-on był pijany..-moje ręce nagle zaczęły drżeć,a całe ciało przeszedł chłód-..krzyczał na mnie ,zaczął dotykać..bałam się..
I wtedy po raz pierwszy odezwała się mama
-dziecko,co ty mówisz ?! - niemal wykrzyknęła-dlaczego kłamiesz?!
-proszę się uspokoić -powiedział poważnie policjant
-nie kłamię..-wyszeptałam-mój głos był ledwie słyszalny
-nie wierze..może to był ktoś inny ? -prosze posłuchać- tym razem zwróciła się do pana Gibbena -ja rozmawiałam z tym chłopcem..i zapewniam pana,że nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego.jest z dobrej rodziny...bardzo przepraszam za córkę,ona nie wie co mówi,jest jeszcze na lekach,dopiero co wróciliśmy ze szpitala..
-proszę pani..Grace jeszcze nie skończyła..i mam wrażenie,że lepiej będzie gdy pani opuści gabinet..- odparłam spokojnie policjant
-no chyba pan żartuje ?! nigdzie się nie wybieram..-poprawiła się na krześle
-w takim razie nalegam,aby pani się uspokoiła i pozwoliła córce dokończyć zeznawać
Miałam wrażenie,że gdyby krzesło nie miało bocznego oparcia,leżałabym już na podłodze.Domyślałam się,że mama nie przyjmie tego najlepiej..no ale nie spodziewałam się,aż tak złej reakcji.Nigdy nie widziałam jej jeszcze tak roztrzęsionej i podminowanej.W tej sytuacji nawet ja byłam przerażona
-..Grace..czy on ci zrobił krzywdę ? tzn..czy on cie zgwałcił ?- starannie dobierał słowa
-nie..nie zdążył..
Miałam wrażenie,że mama odetchnęła.
-więc co wydarzyło się dalej ?
-wtedy pojawił się Harry..odepchnął go..no i z Jakiem było jeszcze 3 innych gości..i Jake kazał im zająć się Harrym..no i widziałam jak go biją..wszędzie była krew,ja nie mogłam nic zrobić..i wtedy on znowu zaczął mnie dotykać,całować.-głos mi się łamał-.i rozpinał mi sukienkę..ale nagle,jeden z tych 3 powiedział mu ,że Harry się nie rusza ii wtedy się przestraszyli i uciekli..potem znalazłam telefon i zadzwoniłam na pogotowie..to wszystko co wiem..
-no dobrze..jesteś pewna,że niczego nie pominęłaś ?
-nie na pewno nie
-a wiesz kim była ta trójka ?
-nie znam ich,i nie widziałam z bliska ich twarzy..było ciemno
-ok..możesz podać mi adres tego Jake'a Masona ?
-ale..ja nie znam jego adresu.-odparłam już bardziej spokojnym tonem
-a pani ?-zwrócił się do zdenerwowanej mamy
-nie wiem czy mogę udzielać panu takich informacji..-zaczęła..
-nalegam,niech pani nie utrudnia śledztwa,to dla dobra pani córki..
-ma pan jakąś kartkę ?
Podał jej notes i długopis.Zapisała coś po czym zapytała:
-to wszystko ? śpieszymy się..
-tak..jakbyśmy czegoś potrzebowali to jesteśmy w kontakcie
Wyszłyśmy przed budynek.Mama milczała.Ja też.Bałam się powiedzieć cokolwiek.Dręczyło mnie tylko jedno..dlaczego mi nie wierzy ?!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra..rozdział wyszedł nudny..no trudno
W każdym bądź razie jeśli już tu wchodzisz to mogłabyś zostawić komentarz ? Dla ciebie to tylko chwila..a mi napisanie jednego rozdziału zajmuje kilka godzin więc chce wiedzieć czy jest sens to pisać.
I dziękuję za ponad 7600 wyświetleń :)


Tuesday 31 January 2012

Rozdział 10

Nie mogłam zasnąć.Przewracając się z boku na bok,praktycznie zaplątałam się w kołdrze.Zdążyłam tylko zmrużyć oczy,a na dworze już zapadł zmrok.Zapatrzona w prawie bezgwiezdne niebo,próbowałam pozbierać myśli, jednak nie bardzo wychodziło.Rozpraszało mnie dosłownie wszystko.
Włącznie z płynącymi po oknie stróżkami deszczu,które tak przy okazji stały się irytujące.Było już po 20:0 co oznaczało koniec odwiedzin.Budynek z głośnego,pełnego dorosłych i krzyczących dzieci stał się niemalże całkowicie cichy.Dochodziły mnie jedynie szepty biegających po korytarzu pielęgniarek,które tak przy okazji,chyba kogoś obgadywały.Z trudem zwlekłam się z łóżka.Poszłam do stolika po laptopa,dostarczonego mi przez mamę i ipoda,który leżał tam już jakiś czas.Usiadłam na sofie,którą jeszcze kilka godzin temu zajmował Liam i z laptopem na kolanach zalogowałam się na twitterze.Tym razem postanowiłam zapełnić moją prawie pustą tablicę i napisałam :
 "chce do doomu ! :("
Gdy ludzie obczaili,że jestem #online zasypano mnie kilkunastoma wiadomościami typu :"wracaj do zdrowia","zobaczymy się w poniedziałek w szkole ?","współczuje ci" itd.
Sumiennie odpowiadałam na każdy tweet.Przynajmniej się nie nudziłam.Jednak natknęłam się też na takie pytanie jak : "co ci się właściwie stało?"Pękłam.Nie zamierzałam ogłaszać całemu światu,że zostałam pobita i prawie zgwałcona..po krótkim zastanowieniu odpisałam tylko,że mnie napadnięto.I wtedy to do mnie doszło:Skąd oni do cholery wiedzą,że leżę w szpitalu ?!
Okk..dziwne..-pomyślałam,spoglądając na czerwony zegar,wiszący na ścianie na przeciw mnie.Wskazywał 21:20.Jak ten czas szybko leci..Odłożyłam laptopa na stolik,włączyłam mtv.(nic innego nie oglądam)Na moje szczęście leciała 'Ekipa z New Yersey'. Sięgnęłam po ipoda i wróciłam do łóżka.
Nie zdążyłam się dobrze ułożyć..a do pokoju weszła pielęgniarka.Była miej więcej w wieku mojej 40 letniej matki,włosy krótkie,ale dobrze ułożone i miła twarz.
-jeszcze nie śpisz ? -zagadnęła
-niee jeszcze za wcześnie-uśmiechnęłam się
-no tak..dopiero przed 22:0
-wie pani może kiedy mnie wypiszą ?
-mama cie nie poinformowała ?-była trochę zdziwiona
Kiwnęłam przecząco głową.
-jutro o 10:0 powinnaś otrzymać wypis
-oo to dobrze-miałam już dość tego miejsca
-potrzebujesz jeszcze czegoś ?
Chwilę się zastanowiłam.
-niee chyba niee..chociaż ..wie pani w jakim stanie jest Harry Styles ?
-Harry..aa ten,chłopiec z loczkami,z którym cie tu przywieziono tak?
-tak..
-obudził się 2 godziny temu,jest z nim wszystko dobrze..nie wliczając złamanej nogi i kilku siniaków
-a jest szansa,że się z nim teraz zobaczę?-zrobiłam najsłodszą minę, na jaką tylko mogłam się zdobyć
-nie wiem..czy nie śpi..a jeśli nawet..jest już późno..
-proszę,to mój przyjaciel-sama byłam zdziwiona tym określeniem,przyjaciel ? ledwo go znam..-muszę z nim porozmawiać,to ważne..
-skoro to takie ważne..to chodźmy - uśmiechnęła się
-dziękuję-zeskoczyłam z łóżka i poszłam za pielęgniarką.
Co dziwne,byłam w tym szpitalu od ponad dwóch dni,a nigdy nie wychodziłam z pokoju.Właściwie nie było takiej potrzeby.W mojej sali miałam nawet łazienkę..w każdym bądź razie..
Pokój,w którym leżał Hazza znajdował się niecałe 10 metrów od mojego.Więc,gdy tylko dotarłyśmy pod drzwi nr 216,pani Mcartney ( przeczytałam to z plakietki na jej uniformie) przekazała mi,że mam góra 15 minut,po czym zniknęła w ciemnym korytarzu.Uchyliłam drzwi.
-Harry ?
-Grace..wejdź-kąciki jego ust podniosły się na mój widok
Przekroczyłam próg,zamknęłam drzwi i usiadłam przy łóżku na krześle
Wyglądał tak bezwładnie..jego zielonoszare oczy straciły ten błysk,który widziałam przy naszym pierwszym spotkaniu.Na policzku widniał, fioletowy siniak wielkości mojej pięści.
-przepraszam-szepnęłam
Wsparł się na łokciach,teraz już siedział.
-za co ?-szerzej otworzył oczy
-za to.-urwałam-...wszystko
-daj spokój to nie twoja wina,to nie ty mnie pobiłaś
-no tak,ale gdyby nie ja w ogóle nie było by cie tej nocy w parku i gdyby nie Jake..
Przerwał mi.
-nie możesz sie za to obwiniać rozumiesz ?! i co z tobą ?! czy on cie zgw..
-Nie.Nie zdążył..i to dzięki tobie.Dziękuję-wysiliłam się na lekki uśmiech
-zawsze do usług-zasalutował
Był w dobrym nastroju na kogoś ..w jego sytuacji.Ale to chyba dobrze co nie ?
Nastąpiła niewygodna cisza.Nienawidziłam takich momentów.Zaczęłam błądzić wzrokiem po pokoju.Wyglądał dokładnie jak mój.Tylko był ciut większy.
-kiedy wracasz do domu ? -nagle zapytał
-jutro.Ale nie martw się,będę Cie odwiedzać-posłałam mu szeroki uśmiech
-no mam taką nadzieję-mrugnął porozumiewawczo,a prawy kącik jego ust podniósł się w górę
Właściwie nie mieliśmy o czym rozmawiać.Praktycznie go nie nie znałam.Nie wiedziałam jaki jest,czego słucha,jakie jest jego ulubione jedzenie,ulubiony zespół,co lubi robić..itd.Ogólnie rzecz biorąc - nie wiedziałam nic.I nie czułam się z tym dobrze.
-mogę cię o coś zapytać ? -powiedziałam
-jasne,pytaj o co chcesz-patrzył na mnie wyczekująco
-o co chodzi z tobą i Jakiem?
Jego uśmieszek nagle zniknął.Miałam wrażenie,że w jednej sekundzie zaczął żałować swojej decyzji.
-o nic - odwrócił wzrok
-mi powiedział coś innego
-cokolwiek by to było ,kłamie.Nienawidzi mnie
-ma jakiś szczególny powód?
-może kilka
-po co był u ciebie w domu tej nocy jak byliśmy razem na wzgórzu?
-myślałem,że to miało być jedno pytanie.to przesłuchanie ?
-nie, wywiad środowiskowy-przewróciłam oczami-słuchaj po prostu się martwię.właściwie wszyscy się martwimy..wiesz, liam i..
Nie zdążyłam dokończyć,przerwał mi
-liaam,ostatnio chyba się do siebie zbliżyliście co nie ? -jego ton głosu ,momentalnie uległ zmianie.Z uprzejmego chłopca z przed 10 minut nie zostało nic.
-co ? -spojrzałam na niego,całkowicie wytrącona z równowagi-co niby masz na myśli ?
-wyglądacie jakby coś was łączyło
-tylko się kumplujemy,nic więcej
-daj spokój-parsknął-nie musisz udawać,widziałem jak się całowaliście..mój dom,drzwi przy mojej łazience..mówi ci to coś ?..Danniele chyba nie będzie tym zachwycona..
Totalnie mnie zamurowało.Nie miałam pojęcia co powiedzieć..na szczęście wybawiła mnie pani Mcartney,która nagle wpadła do pokoju
-minęło 15 minut-odparła,wskazując na czarny zegarek,zapięty na jej lewym nadgarstku
-właśnie wychodziłam-rzuciłam,podnosząc się z krzesła.Ruszyłam do drzwi
-do zobaczenia Grace-usłyszałam za plecami zadowolony głos Harrego
Nie odpowiedziałam.
Wróciłam do swojej sali.Byłam zdenerwowana.Skąd on do cholery wiedział o mnie i liamie ?!
 Zaczęłam panikować.I jeszcze ten fragment o danniele..Co jeśli jej powie?! Ok..zaczynałam świrować.
Spokojniee...wdech,wydech,wdech,wydech...-próbowałam się jakoś uspokoić
Nagle odezwał się mój ipod.Wzięłam go do ręki.Nowa wiadomość..od peyna:
"Tęsknie <3"
Mimo tego,co przed chwilą usłyszałam od Hazzy..moje usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
Jednak nie odpisałam.Szybko usunęłam wiadomość i odłożyłam telefon.To nie może się tak dalej ciągnąć.
Przeniosłam z sofy na łóżko laptop i włączyłam nowy odcinek Plotkary.Serial,to było coś czego teraz najbardziej potrzebowałam.Wtuliłam się w kołdrę ii znowu odezwał się mój ipod.Westchnęłam.
Spojrzałam na ekran..dzwonił nieznany numer.Odebrałam
-Grace ? To ja danniele
Usłyszałam.Czułam,że moje serce momentalnie przestało bić

Friday 27 January 2012

Rozdział 9

Na szczęście szpitalny telewizor miał w ofercie taki kanał jak  MTV.Przez ponad dwie godziny, oglądałam wszystko co puszczali.Od maratonu z nastoletnimi matkami po durny flash prank.Oczywiście,co jakiś czas, mimowolnie zerkałam w stronę Liama,który w dalszym ciągu słodko spał.Dochodziła 16:0,a moje oczy odmawiały posłuszeństwa..wtuliłam się w poduszkę i zasnęłam.
[..]..biegłam przez park,było ciemno,płakałam,nagle upadłam,wszędzie pełno krwi,wołałam o pomoc,ktoś złapał mnie od tyłu,przyłożył nóż do szyi,cała się trzęsłam,nie widziałam jego twarzy,krzyczałam,powiedział :'to wszystko twoja wina',zaraz to przecież dziewczyna,odwróciłam się w jej stronę,to była Danniele,przepraszałam ją,mówiłam,że nie chciałam żeby to się stało,powiedziała:' teraz już za późno,jeśli ja nie mogę go mieć to nikt nie bedzie' NIEEeeeeee!!!!! [...]
Obudziłam się zlana zimnym potem.
-Grace,boże wszystko ok ?! - wykrzyczala przerażona Sidney,stojąca nad moim łóżkiem
Patrzałam na nią jakbym zobaczyła ducha.
-Halo ? G ?! - wymachiwała przede mną rękoma
Kurczowo zaciskając kołdrę,rozglądałam się po pokoju..cała drżałam,nie mogłam dojść do siebie.Spojrzałam w stronę sofy-Liama już tam nie było.
-Odezwij się Gracee ! żyjesz ?!
-to tylko zły sen-odparłam najbardziej spokojnym tonem na jaki mogłam się zdać
-masz pojęcie jak krzyczałaś ?! zawołałam pielęgniarkę,dała ci jakiś zastrzyk na uspokojenie i..
Nie słuchałam jej.Zastanawiałam się co teraz będzie.To było straszne.Nigdy nie miałam takiego snu..a co jeśli to prawda i zniszczę związek danniele i liama ? Nie chce tego.Są już razem ponad 8 miesięcy..świetnie im się układa..Dobra,cokolwiek jest między mną a paynem,trzeba to skończyć..zanim będzie jeszcze gorzej.
-znowu odleciałaś ? haloo..czy ty mnie w ogóle słuchasz ?!
-słucham..-starałam się być przekonująca
-jasne..to o czym mówiłam ? -spojrzała na mnie z wyższością
-eee..no o tym,żee..
-dobra nie ważne,opowiem ci jeszcze raz ! -podekscytowana,poprawiła się na krześle
Szczerze mówiąc,nie chciało mi się tego słuchać.Miałam ważniejszy problem na głowie,ale wiedziałam,że nie odpuści dopóki mi wszystkiego nie wyzna, dlatego powiedziałam tylko:
-zamieniam się w słuch
-więc..wczoraj byłam na tej randce a zaynem..i było ge-nial-nie !! mówie ci,najlepsza randka na jakiej w życiu byłam.Poszliśmy do tej nowej ekskluzywnej restauracji,był takii- no jak nie on ! miły i wgl,odstawił mi nawet krzesło,żebym mogła usiąść,rozumiesz to ?! kto w tych czasach robi takie rzeczy ?! no ale  nieważne.Podczas jedzenia kolacji ,rozmawialiśmy o nas.Tzn wiesz, nie o nas- O NAS, tylko o każdym z osobna,żeby lepiej się poznać.Wiesz,że mamy sporo wspólnego ?
-co na przykład ? - nie okazywałam szczególnego entuazjazmu
-lubimy imprezować,rysować i nienawidzimy w-fu !
-nie sądzisz,że ..zresztą nieważne kontynuuj..
Była w dobrym nastroju,nie chciałam jej go odbierać.Dobrze,że przynajmniej jednej z nas się układa.
-no ok..później poszliśmy do kina na jakiś horror..nie pamiętam tytułu..dziewczyna z tatuażem czy coś takiego..
-tak..też oglądałam ten film
-kiedy ? puszczają go dopiero od wczoraj
-zanim wyszłaś z zaynem dzwoniłaś do mnie,powiedziałam ci,że stoję przed kinem pamiętasz?
-aa no tak rzeczywiście..ale dalej..zayn obejmował mnie przez cały seans !!-dosłownie to wypiszczała
Fajnie..przydarzyło mi się dokładnie to samo co S..szkoda tylko,że jej z fajnym chłopakiem a mi z Jakem Masonem, który ostatniej nocy próbował mnie zgwałcić.Na samą myśl o nim,wróciły obrazy z tamtej nocy..próbowałam je wymazać z pamięci,jednak nie było to takie proste.
-to wszystko ? - zapytałam
-właściwie tak..gdy już wyszliśmy z kina do zayna zadzwonił liam i powiedział nam,że jesteście z Harrym  w szpitalu..boże jaka ja jestem głupia.Przepraszam G...nie powinnam cie była zanudzać moimi durnymi opowieściami..mów lepiej co się wczoraj stało ?
-niec się nie stało..lubię cię słuchać
-aww jesteś kochana - przytuliła mnie
-bolii- wyjęczałam
-sorkii - wróciła na krzesło
-gdzie liam ?
-wysłałam do do Starbucksa,zaraz powinien tu być
-ok.A wiesz co z Harrym ? Obudził się już ?
-niee jeszcze nie.*chwila ciszy*. Grace o co chodzi z tobą i Paynem ?
-o nic- świetnie najpierw mama teraz ona..
-jaasne..to czemu siedzi tu cały czas ? wiesz jak trudno było mi go przekonać,żeby poszedł po kawę ?
-jezuu,lubimy sie i tyle - przewróciłam oczami
-no nie wiem jak uważasz,ale mi się zdaje,że jednak znaczysz dla niego więcej..
-właśnie zdaje ci się-byłam coraz bardziej ziirytowana
-co ci jest ? ostatnio jesteś jakaś dziwna.Masz jakiś problem ?
Od odpowiedzi uratował mnie telefon S,który dał o sobie znać.
-Halo?[...]dobra już schodzę..
-To mama.Czeka na mnie przed szpitalem.Jedziemy dziś na urodziny jakiejś ciotki.Nie mogłam się wykręcić..więc do zobaczenia jutro - uśmiechnęła się do mnie i wyszła z pokoju.
Mało brakowało,a znowu musiałabym kłamać.Właściwie po co to robię ? Czemu nie mogę po prostu powiedzieć wszystkim prawdy ? Sama nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Poprawiłam się na łóżku.Patrzałam w biały sufit nad moją głową ,gdy nagle do pokoju wszedł Liam.
 -no nareszcie się obudziłaś!-powiedział troskliwie zamykając za sobą drzwi.Usiadł przy mnie z 3 napojami ze Starbucksa.
Nie wiedziałam co powiedzieć,więc lekko się uśmiechnęłam
-nie miałem pojęcia co pijesz dlatego wziąłem moje ulubione caramel macchiato - był zmieszany,ale zadowolony


-dzięki,to też moja ulubiona
Odwzajemnił uśmiech..zapanowała cisza..
-Musimy porozmawiać - powiedział już całkiem poważnie
-wiem..
-co się wczoraj wydarzyło ?
Zabił mnie tym pytaniem.Odwróciłam wzrok.Patrzałam w okno,padało.
-.......
-Grace,co się stało ?-powtórzył
milczałam
-Grace ?!
Miałam tego dość.W końcu musiałam komuś o tym powiedzieć.
-no dobra..co chcesz wiedzieć
-zostawiłem cie przy parku..co dalej ?- patrzył mi prosto w oczy
-dzwoniłam do Harrego,nie odbierał..szłam dalej..spotkałam Jake'a < głos mi się załamał>było z nim jeszcze 3 gości..mówił coś o tym,że mu uciekłam..dobierał się do mnie -łzy spływały mi po policzku,liam przytulił mnie -odpychalam go,krzyczalam,wołałam o pomoc, na nic,i wtedy przyszedł Harry,chciał mi pomóc,ale.jake kazał tym 3 zająć się nim..nie mial z nimi szans,widzialam wszystko..kopali go..wszędzie było pełno krwi...-rozryczałam się na dobre-..nie mogłam nic zrobić,zaczął mnie całować,zrywać ubranie..bałam się,płakałam..
Liam zerwał się z krzesła.
-zabije go..kurwa zabije.!
-nie ! -krzyknęłam-nikt nie ma się o tym dowiedzieć
-żartujesz tak ?!  Grace on cie zgwałcił..
-nie! nie zdążył..uciekli jak myśleli,że Harry nie żyje
-jezuu to nic nie zmienia -złapał się za głowe - wiesz,że przyjdzie tu policja..będą pytać..
-to powiem,że nie widziałam ich twarzy
Liam wrócił na krzesło
-cholera ,po co chcesz go kryć ?! - był zdenerwowany
-nie chce..i tak mu nic nie udowodnią..nie rozumiesz tego ? jak przyjdzie do niego policja bedzie wiedzial ,ze to ode mnie wszystkiego się dowiedzieli ,nikogo innego tam nie bylo- znowu zaczęłam płakać
-nic ci już nie grozi,jestem przy tobie
Usiadł na moim łóżku,przytulił mnie.Coś w mojej głowie mówiło mi,że to nie powinno mieć miejsca,że to złe..ale nie mogłam do odepchnąć..potrzebowałam tego...Potrzebowałam jego.Lubiłam tą falę ciepła przenikającą moje ciało,gdy był obok mnie.Czułam jakby wszystko inne straciło sens.Liczył się tylko on.
Nagle odsunął się ode mnie,spojrzał w oczy,powiedział,że wszystko będzie dobrze i pocałował mnie.
To było takie..inne.delikatne..nie potrafię tego opisać.rozpływałam się..Mimo wszystko,to ja pierwsza się od niego oderwałam.Zauważyłam,że mój zdrowy rozsądek przypominał mi o swoim istnieniu zawsze wtedy,kiedy był przy mnie Liam.
-musimy porozmawiać o innej ważnej sprawie..
-zerwę z Danniele
-co ?! - spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczyma
-jeszcze dzisiaj-był całkowicie poważny
-nie możesz..
-nic do niej już nie czuje
-to prze ze mnie tak ?
-niee..chciałem to skończyć już jakiś czas temu..nie dogadujemy się jak kiedyś-odwrócił wzrok
-a jednak czuje,że to przeze mnie..nie chce nic niszczyć rozumiesz ?
-to był błąd..
-znamy się od niecałego tygodnia..
-i co z tego ?
-co z tego ?!chce zostać sama,idź już..
-zadzwonie -powiedział wstając
-daj mi trochę czasu.. muszę to wszystko przemyśleć
-wiesz,że nie wytrzymam
-idź..
Wyszedł.Położyłam się i znowu spojrzałam w stronę okna.Czemu wszystko jest takie skomplikowane ?
Wtuliłam się w kołdrę i próbowałam zasnąć.

Monday 23 January 2012

Rozdział 8

Park nie jest najbezpieczniejszym miejscem,szczególnie nocą.Mieszkam w Londynie od niedawna,ale wiem że często dochodzi tu do gwałtów i kradzieży.Jednak mimo to,nie czułam strachu.Szłam pewnie kamienną ścieżką,mijając tylko opustoszałe ławki.Dopiero po kilku minutach doszło do mnie,że nie wiem przecież dokąd mam iść.Nie ustaliłam tego z Hazzą.Postanowiłam do niego zadzwonić.Wyjęłam z torebki ipoda i wybrałam jego numer.Nie odbierał.Świetnie.
-I co teraz ?- spytałam sama siebie
-No właśnie..co ? -usłyszałam za sobą znajomy mi głos
Odwróciłam się.Jake Mason,a za nim jacyś dziwni kolesie..miej więcej w naszym wieku.
-Czego chcesz ?-spytałam najbardziej oschłym tonem, na jaki mogłam się zdać
-uciekłaś mi dzisiaj,nie ładniee..-przysunął się tak,że dzielił nas 1cm
Czułam od niego alkohol.
-odejdź -cofnęłam się
-no przestań..wiem,że na mnie lecisz..po co te całe przedstawienie ?-powiedział
Zbliżył się ponownie,jego łapy były dosłownie wszędzie..wyrywałam się,ale nie bardzo wychodziło
-zostaw mnie ! - odepchnęłam go tak mocno,że wylądował na ziemi.
Chciałam uciec,ale zatrzymał mnie jeden z jego znajomych.Jake wstał,podszedł do mnie i uderzył w twarz.Bolało..bardzo bolało,zakręciło mi się w głowie,straciłam równowagę,upadłam..
-teraz się zabawimy..-podszedł do mnie,był obleśny..bałam się,
Nagle usłyszałam głos Harrego:
-Zostaw ją ! Słyszysz ?!-odepchnął ode mnie Jake'a i  przywalił mu kilka razy pięścią w twarz.Raczej nie spodziewałam się tego po Hazzie.
-nic ci nie jest ?- pochylił się,odgarnął włosy,zasłaniające mi oczy
-żyję..-mój głos był prawie niesłyszalny,dalej czułam ogień na twarzy
-chodź szybko ,zmywamy się stąd-pomógł mi wstać..
-nigdzie nie idziecie,zajmijcie się nim -powiedzial jake do swoich 'kumpli'-a ja z grace dokończymy to co nam przerwano..-spojrzał w moją stronę,cała drżałam,osunęłam się na ziemie,leżałam pod jakimś drzewem
Harry nie miał z nimi szans..ich było 3 on jeden..widziałam co mu robili,widziałam wszystko,ale nie mogłam nic zrobić ,płakałam.. jake zaczął mnie znowu dotykać,całował moją szyję,rozpinał sukienkę..to było straszne..zaczęłam krzyczeć
-POMOCY !!
-kochanie po co się wydzierasz, tu i tak nikogo teraz nie ma -śmiał mi się prosto w twarz
Kopałam go,wyrywałam się..wszystko na nic..
Nagle odezwał sie jeden z tych dziwnych gości
-jake..?..- był spanikowany
mason nie reagował
-jaake..mamy problem..
-Co kurwa ?! ślepy jesteś ?! jestem teraz zajęty-wykrzyczał mason wyraźnie ziirytowany.Wstał i podszedł do niego.
- on się ...nie rusza..-pokazał na krwawiącego hazze,leżącego w bezruchu
-kurwa mieliście sie nim zając,a nie go zabić..zwijamy sie stąd

Uciekli.Zostałam tam sama.Przyczołgałam się do harrego
-Bożee..- płakałam nie mogłam się opanować..cała drżałam.
Szukałam mojej torebki.Gdy już ją znalazłam zadzwoniłam na pogotowie.
-Halo ? w Green Parku,niedaleko fontanny w..południowej części, pobito chłopaka,krwawi..nie rusza się,pośpieszcie się..proszę..
-proszę się uspokoić..zaraz będziemy
Rozłączyłam się.

 Nie wiedziałam co robić..nie mogłam pomóc hazzie..nie mogłam zrobić nic.W rozdartej,do połowy odpiętej sukience,skulona siedziałam przy h płacząc.Nie mam pojęcia ile trwałam w takiej pozycji.10,15 minut? może miej,może więcej..przyjechało pogotowie.Widziałam jak wnoszą go do pojazdu.Jakaś kobieta pomogła mi wstać.Powiedziała,że wszystko będzie dobrze.Zaprowadziła mnie do karetki.Usiadłam niedaleko leżącego hazzy.Podłączono go do kroplówki.Lekarze coś robili.Nie miałam pojęcia co.Wyjęłam ipoda.Zadzwoniłam do liama.Odebrał po pierwszym sygnale.
-Halo ?
-Liam..harry..pobili go..w parku..nie rusza sie,nie moglam nic zrobic..przepraszam - ciągle płakałam
-graace spokojnie cokolwiek się stało to nie twoja wina nie masz za co przepraszać,gdzie jesteście ?
-w karetce..jedziemy do szpitala..
- do którego ?
- do Royal Brompton
-ok..wszystko będzie dobrze..zaraz tam będę 
*Koniec połączenia* 
Kobieta zrobiła mi zastrzyk,na uspokojenie.Później zasnęłam.
Obudziłam się na szpitalnym łóżku.Na krześle obok siedziała mama..
-nareszcie się obudziłaś - powiedziała z wyraźną ulgą
-gdzie Harry ?! - próbowałam wstać
-musisz jeszcze leżeć skarbie..
-co z Harrym?! -zapytałam jeszcze gwałtowniej
-jakim Harrym ?- nie wiedziała o kogo chodzi
-chłopakiem,którego tu ze mną przywieziono - dopiero wtedy uświadomiłam sobie,że mama nie zna hazzy,ani nikogo z one direction
-aa on..z tego co wiem jest już po operacji,jeszcze się nie obudził
-jaka operacja ?!
-miał problemy z oddychaniem..,ale spokojnie kochanie ,wszystko jest już w najlepszym porządku
-chce go zobaczyć..
-teraz to niemożliwe. i tak nie jest przytomny.lekarz kazał ci odpoczywać.Przywiozłam ci z domu kilka najpotrzebniejszych rzeczy,wszystko jest tam na stoliku.
Spojrzałam we wskazanym kierunku.. 'najpotrzebniejsze rzeczy' ?! było ich tyle,że stolik praktycznie znikł z pola widzenia.Jak zwykle przesadza.Ale nie miałam jej tego za złe,wiedziałam ,że stara się jak tylko może.
-dzięki mamo-lekko się uśmiechnęłam
-nie ma za co..aa właśnie,czemu nie powiedziałaś nam,że masz chłopaka ?
-co ? nie mam chłopaka.. - byłam zmieszana
-w takim razie ten młodzieniec musi cie baardzo lubić-kiwnęła głową w kierunku sofy,na której leżał Liam- czuwa tu od kiedy tylko cię przywieziono,kazałam mu iść do domu,ale upierał się,że zostanie,zasnął jakieś 15 minut temu.Tak przy okazji jest bardzo miły..i przystojny- mrugała do mnie porozumiewawczo
-mamo..daj spokój! to tylko mój kolega,znam go od kilku dni,nazywa się Liam.
-dobrze,dobrze!..tylko mówię..
-możesz podać mi butelkę wody ?-nagle zaschło mi w gardle
-oczywiście,proszę
-dzięki-upiłam kilka dużych łyków, po czym oddałam jej butelkę- gdzie mój ipod ?
-po twojej prawej w szufladzie
-ahaa ok
-kto tu jeszcze był ?
-hm..sidney z jakimś 3 chłopcami,tata i syn państwa Mason.
Gdy usłyszałam nazwisko Jake'a zaczęłam drżeć,wpadłam w panikę.
-CO ?!-wykrzyknęłam,chyba trochę za głośno
-coś się stało ?
Nie mogłam powiedzieć mamie do czego prawie doszło.A raczej co ten bydlak mi zrobił.Miałam ochotę go zabić.Przez niego i jego 'kumpli' Harry mógł zginąć..gdy tylko o tym pomyślałam,wróciły obrazy z parku..moje oczy napełniły łzy,szybko je przetarłam..
-kochanie ? co ci jest ? wezwać lekarza ? - dopytywała przestraszona mama
-niee ! nie nic mi nie jest..po prostu - nie miałam pojęcia co powiedzieć..
Muszę w końcu przestać oszukiwać ludzi.To stało się już męczące.
-na pewno wszystko w porządku ? jesteś blada
-na pewno mamo..- odparłam i nawet zdałam się na lekki uśmiech
-dobrze..-spojrzała na zegarek- muszę wracać do pracy,ale zajrzę jeszcze do ciebie wieczorem ok ? poradzisz sobie ?
-tak mamo, poradzę sobie
Pocałowała mnie w czoło,po czym wyszła z pokoju.
Spojrzałam na Liama.Wyglądał tak słodko,kiedy spał.Nie miałam sumienia go budzić.Nie wiem dlaczego tak jest,ale gdy tylko na niego patrzę robi mi się ciepło w sercu.Jak można być takim ideałem?!
Romantyczny,opiekuńczy,przystojny...o boże..koniec..on ma dziewczynę GRACE ,uspokój się.Odgoniłam te chore..surrealistyczne myśli,wstałam,włączyłam telewizor,wzięłam pilot ze stolika i wróciłam z powrotem do łóżka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
przepraszam za ten rozdział..nie umiem dramatyzować,a tym bardziej tego opisać-.-

Saturday 21 January 2012

Rozdział 7

    Nie wiem jak to się stało..ale zasnęłam.Obudził mnie dźwięk mojego telefonu.Otworzyłam oczy.Kręciłam się na sofie w poszukiwaniu ipoda.Gdy już go znalazłam,spojrzałam na ekran.Miałam 6 nieodebranych połączeń,wszystkie od mamy.Spojrzałam na zegarek: 20:36.Świetnie.Jestem spóźniona-powiedziałam sama do siebie i szybko pobiegłam na górę by się przygotować.W końcu będziemy w jednej z tych ekskluzywnych restauracji ,więc wypadałoby jakoś wyglądać.Weszłam do mojego pokoju i skierowałam się prosto do szafy.A właściwie pomieszczenia z ciuchami.

   Mam garderobę i to dosyć sporą.Właściwie nie wiem po co mi taka wielka,wolałabym normalną szafę z normalną ilością ubrań.No,ale cóż..to nie ode mnie zależało.

Zgodnie z poleceniem mamy-założyłam nową, czarną sukienkę.Do tego dobrałam zwykłą czarną torebkę na łańcuszku i moje ulubione koturny.Gdy schodziłam już na dół po schodach odezwał się mój ipod.

-Gdzie jesteś ? Czekamy na ciebie..taksówka nie przyjechała ?

-Ee..przepraszam zasnęłam.Podaj mi adres to zaraz zadzwonię po drugą taksówkę

-To nie będzie konieczne.Zaraz powinien u ciebie być syn naszych znajomych,wiesz ten o którym ci wspominałam.

-Co ? Mamo..wezmę t..

Nie zdążyłam dokończyć.Rozłączyła się.Jak zwykle, kiedy nie ma już nic więcej do powiedzenia.Wrzuciłam telefon do torebki i pognałam do łazienki.Dobrze,że nie wyglądałam najgorzej.Jedyne co musiałam zrobić to rozczesać włosy i delikatnie się umalować.Poszło mi dosyć sprawnie,dlatego po 5 minutach byłam gotowa.

Wyłączyłam nadal włączony telewizor i poszłam do korytarza po kurtkę.Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.Otworzyłam je..ii usłyszałam:

-Cześć- powiedział z lekkim uśmiechem.

Tym razem mam naprawdę się postarała.Przede mną stał dosyć wysoki,przystojny brunet z brązowymi wielkimi oczami .No po prostu ideał.

-Cześć..Ty musisz być..

-Jake- odparł i podał mi swoją dłoń.Uścisnęłam ją.

-Miło mi cie poznać.Ja jestem Gr..

-Grace.Wiem - kolejny uśmiech.

Miałam przeczucie,że jest baardzo pewny siebie.

-To co ?Gdzie chcesz jechać ? - spytał,dalej  stojąc w progu drzwi wejściowych

-A nie mieliśmy być w restauracji ? Mama dzwoniła i mówiła,że mnie zawieziesz

-Poprawka.Miałem po ciebie przyjechać i potem możemy jechać gdzie chcemy.Więc jak ? Kino? Słyszałem,że grają dobry film - skrzyżował ręce na piersi

-Yy.. no ok,mi obojętnie

-No to chodźmy-powiedział i poszedł do swojego samochodu

Nie za bardzo chciało mi się siedzieć teraz w kinie ,alee..fakt,że ten gość tak wyglądał zmieniał postać rzeczy.Więc wyszłam z domu,zamknęłam drzwi i skierowałam się do jego samochodu.Otworzył mi drzwiczki.Chłopak jest najwyraźniej dobrze wychowany.Podziękowałam,wsiadłam i ruszyliśmy.


W odróżnieniu od jazdy z liamem.. z jakiem było baardziej rozmownie.Właściwie nie wiem czy można to nazwać rozmową..raczej monologiem.Ciągle coś mówił.Oczywiście o sobie,wszystkich laskach,które na niego lecą,drogich wakacjach i pieniądzach rodziców.Już po 5 minutach drogi przestałam go słuchać.To jakiś snob.Chciałam jak najszybciej wyjść z tego samochodu..tyle,że nie miałam jak.Nagle zamilkł.Zadzwonił jego telefon.Odebrał.

-Halo ?

-Nie teraz - spojrzał na mnie

-Sam odbierz towar,później mi go podrzucisz

-Dobra to wpadnij do mnie za 2 godziny

Rozłączył się,włożył telefon z powrotem do kieszeni spodni i patrzył się przed siebie.

Towar ? ok..wiedziałam,że coś z nim nie tak.

-Grace ? -zapytał,nawet na mnie nie spoglądając

-Co ?

-Sprawdzam czy żyjesz.Tyle ci o mnie opowiedziałem,a jeszcze nic o tobie nie wiem.

-żyję..pytanie brzmi : co chcesz wiedzieć ?- wow jakieś postępy, w końcu się mną zainteresował

-hm..od kiedy mieszkasz w Londynie ?

-Od dwóch miesięcy

-To by wyjaśniało fakt dlaczego widziałem cie zaledwie 3 razy

-3 razy ? Niby kiedy ?

- 2 razy w szkole i raz jak byłaś z Harrym

-to dziwne..bo ja widzę ciebie po raz pierwszy..znasz Harrego ?

-No jasne,że tak..jesteśmy kumplami

Poczułam się jakby coś ustało mi w żołądku

-czekaj..jak masz na nazwisko ?

-Mason,dziwie się,że jeszcze o mnie nie słyszałaś-było ciemno,ale chyba przewrócił oczami

Wtedy doszło do mnie z kim siedzę w samochodzie.Jake Mason.Dawny kumpel chłopaków z one direction ,jeden z gości,którzy byli na imprezie u Harrego..booże..świetnie.

Potem zamilkłam.Co dziwne on też przestał się odzywać.A za 3 minuty parkowaliśmy przed kinem.

Otworzył mi drzwi,pomógł wysiąść i poszliśmy do środka.Nie było kolejek..Jake kupił 2 bilety na jakiś horor i weszliśmy do sali kinowej.Było dosyć pusto.Góra 40 osób.Zajęliśmy miejsca na tyłach.Według mnie już od samego początku, film był bezsensowny,jak na horror nie straszny..po prostu nudny.Miej więcej w połowie seansu, Jake objął mnie ramieniem..ee..ok.Co ten palant sobie myśli.Nie chciałam tam siedzieć więc powiedziałam,że idę do toalety.Szybko wymknęłam się z sali i wyszłam na zewnątrz.Odruchowo zadzwoniłam do Liama.Nie wiem czemu akurat do niego..ale tak jakoś wyszło.

-Grace ! Właśnie miałem do ciebie dzwonić.Gdzie jesteś ? Byłem u ciebie w domu,ale nikogo nie zastałem.

-Nie ma mnie w domu.Jestem w kinie z..Jakiem Masonem. - powiedziałam to z lekkim obrzydzeniem

-Co ?! - krzyknął tak głośno,że chyba nie słyszę na prawe ucho

-No tak..muszę się stąd wyrwać..i to szybko

-Czekaj..jak to się wgl stało ?! - był baardzo wkurzony

-To długa historia.Możesz po mnie przyjechać ? Jestem w tym nowym kinie..moment nie wiem co to za ulica-zaczęłam obracać się za poszukiwaniem jakiejś tabliczki

-Wiem gdzie to jest.Zaraz będę

*Koniec połączenia*

Stałam na parkingu.Było tu nieco.. strasznie.I zimno.Nie wiedziałam co robić.Gdy nagle odezwał się mój ipod.

-Halo ?

-AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - usłyszałam

-S ?! Co sie stało ?!

-idę dzisiaj na randkę!!! Właściwie zaraz

-Z kim ?!

-No jak to z kim !? Z ZAYNEM- jej podniecenie przeszło chyba przez linię telefoniczną.

-To świetnie ! - cieszyłam się razem z nią

-Noo..malik zaraz po mnie przyjedzie..nie wiem gdzie jedziemy..powiedział,że to niespodzianka

-Oo..a jak właściwie do tego doszło ? no wiesz,że wychodzicie razem..

-Oglądałam tv ,gdy nagle zadzwonił telefon..dzwonił zayn..co prawda byłam zdziwiona..no ale powiedział,że chce się ze mną spotkać.i  przyjdzie po mnie o 21:0,zapytałam gdzie idziemy na to on,że to niespodzianka,ale to już wiesz..boże nie mogę się doczekać !!- miałam wrażenie,że ciągle krzyczy,jednak nie przeszkadzało mi to,fajnie,że może im się ułoży.

-to trzymam kciuki ! I jak tylko wrócisz do domu masz zadzwonić !

-no jaasne.na pewno zadzwonie..a ty co robisz?

-ee..stoję przed kinem i czekam na..mamę-kłamałam..mogłam jej powiedzieć,że czekam na liama wybawiciela,ale wtedy zaczęła by zadawać durne pytania..typu: CO ?! czemu z nim ?!  itd. a tego naprawdę chciałam uniknąć. wszystko jej wytłumaczę.W swoim czasie.

-przed kinem ? co ty tam robisz ?

-no a co się robi w kinie ?

-więm co się tam robi..ale byłaś sama ? kto chodzi sam do kina ?!

Prawie powiedziałam : A kto powiedział,że jestem sama?

Ale zdążyłam się powstrzymać i odparłam

-wiesz,że jestem inna niż wszyscy.

-no racjaa..AAAA ! Zayn już tu jest ! Muszę kończyć pa

-pa
*Koniec połączenia*

Stojąc na środku parkingu bałam się,że zaraz z kina wyleci Jake..

Na szczęście nie wyleciał..za to przyjechał Liam.

Podjechał do mnie i otworzył od środka drzwi pasażera.

Wsiadłam.Ruszyliśmy..

-cześć- uśmiechnął się do mnie

-cześć..przepraszam,że zawracam ci głowę..ale nie wiedziałam do kogo zadzwonić

-daj spokój,to żaden kłopot..i tak chciałem z tobą porozmawiać..a teraz opowiadaj jak do licha znalazłaś się w kinie z tym dupkiem?!

-więc..jak podwiozłeś nas do domu..mnie i S..to zadzwoniłam do mamy,żeby kupiła jakieś jedzenie.. i dowiedziałam się od niej,że idę dziś z rodzicami na kolację i będą tam jeszcze jacyś ich znajomi z synem.Taksówka miała przyjechać po mnie o 20:0.. Nie bardzo byłam zachwycona tym pomysłem,ale nie miałam zbyt wiele do powiedzenia.Do 20:0 zostało jeszcze sporo czasu..oglądałam tv i zasnęłam.

jak się obudziłam ..okazało się,że jestem spóźniona już ponad pół godziny..zadzwoniłam do mamy,która powiedziała mi ,że zaraz przyjedzie po mnie syn tych znajomych rodziców.Przyjechał..i od niego dowiedziałam się,że nie mamy wracać do restauracji tylko jechać gdzie chcemy..wyglądał dość hm..miło ? zaproponował kino,więc się zgodziłam i pojechaliśmy. W drodze okazało się,że to cholerny snob..chciałam uciec,tyle że nie miałam jak..

Liam zaczął się śmiać.

-Co cie tak bawi ?! To nie jest śmieszne-udawałam bardzo poważną

-niic..mów dalej..

-no ok..na czym to ja skończyłam ?

-na tym,że chciałaś uciec- znowu się zaśmiał,ale zignorowałam to i kontynuowałam.

-później ktoś do niego dzwonił..nie wiem kto,ale mówili o jakimś 'towarze',który ktoś ma odebrać za tego palanta odebrać..

Payne spoważniał..

-mówili coś konkretnego ?

-właściwie to nie..tylko Jake powiedział,do tego gościa że ma przyjść do niego za 2 godziny.

-aa to już coś..

-potem dowiedziałam się,że widział mnie już kilka razy..ii wspomniał coś o tym,że zna harrego..i dodał,że są kumplami.. spytałam jak ma na nazwisko..powiedział,że Mason..wtedy już zrozumiałam z kim siedzę w jednym aucie..później poszliśmy do kina na jakiś horror,który tak przy okazji był beznadziejny..a w mniej więcej połowie filmu miałam dość,powiedziałam,że idę do toalety i znalazłam się na parkingu przed kinem..zadzwoniłam do ciebie..i resztę już wiesz.

-zostawiłaś go bez pożegnania ? -udawał poważnego - Jak mogłaś to zrobić ? Chłopak się załamnie

-hahahah jasne..gdybym nie powiedziała mu,że idę do łazienki  to zapewne nawet nie zauważyłby,że mnie nie ma- przewróciłam oczami i zaczęłam się śmiać liam do mnie dołączył

-czekaj dokąd ty mnie wieziesz ?- spytałam trochę zdezorientowana

-musimy zajechać po louisa,zawieziemy go do domu,a później zobaczymy..

-ok

Po chwili ciszy..zapytałam.

-co u Harrego ?

-nie wiem nawet gdzie teraz jest.mieliśmy dziś próby o 17:0..nie pojawił się. nie odbiera od nas telefonów nie mamy pojęcia co się z nim dzieje.

-boże..- nie wiedziałam co powiedzieć..

-ej..a może ty do niego zadzwonisz ?

-ja ? nie odbiera nawet od was to niby czemu miałby ode mnie ?

-lubi cię..zawsze warto spróbować

-ok..

Wyciągnęłam idpoda i wybrałam nr Hazzy.Po 3 sygnale odebrał.

-Grace ? - powiedział to lekko zaskoczony

-cześć Harry

-cześć..możemy się spotkać ?

-właśnie chciałam to zaproponować

-dasz radę za 20 minut w parku ?

-jasne

-to do zobaczenia

-do zobaczenia

*Koniec połączenia*

-Zgodził się spotkać..właściwie sam tego chciał..mam być za 20 minut w parku.

-widzisz ?mówiłem,że z tobą będzie chciał się spotkać.

Nagle samochód zatrzymał się.

Do środka wszedł Louis,rozłożył się na tyłach auta

-cześć Grace

-cześć- odparłam z uśmiechem

-Dobra..teraz zawieziemy cie do parku- powiedział do mnie payne.

W drodze liam opowiedział wszystko louisowi.

A za kilkanaście minut byliśmy przy na miejscu.

Wysiadłam i weszłam do parku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

to jest pierwszy rozdział,który napisałam tak szybko haha no ale miejsza..

jeśli masz tt i czytasz tego bloga to napisz do mnie < mój twitter to : claudiaa_poland > jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach :D

Sunday 15 January 2012

Rozdział 6

-WSTAAWAAJ !!!
Usłyszałam krzyk nad moją głową.Nie mogłam otworzyć oczu,nie miałam siły.Ktokolwiek to był miał sobie iść i przestać się wydzierać.Próbowałam ignorować tego kogoś,jednak nie było to takie łatwe zważając na to,że zaczął skakać po moim łóżku tak,że moje ciało skakało razem z nim.Miałam dość.Otworzyłam oczy.Nade mną stał niall.
-No nareszcie się obudziłaś ! Zaraz  śniadanie na stole, zbieraj się-powiedział,szeroko się do mnie uśmiechając
Ziewnęłam.Spojrzałam na horana,który zeskoczył już z mojego łóżka i stał w progu pokoju.
-Już idę..
Ziewnęłam.Podniosłam się i poszłam za Niallem.
Przekraczając próg mojej sypialni poczułam zapach naleśników♥ kochaam je.
Przy stole siedział już Zayn,Sidney i Liam. Louis był dziś naszym kucharzem.
-Proszę, Proszę kto tu wstał - odezwał się payne
Lekko się uśmiechnęłam i usiadłam obok niego.Spojrzałam na S.Była ubrana w rzeczy z wczorajszej imprezy.Nie bardzo kontaktowała.
-czyżby kac ? - spytałam moją przyjaciółkę
-a żebyś wiedziała,macie jakieś tabletki czy coś ? umieram ludziee - powiedziała S
-mamy,zaraz przyniosę- liam wstał i poszedł do kuchni.Po minucie wrócił i podał sidney jakieś leki i butelkę wody.
-tak w ogóle to która jest godzina ? - rzuciłam
Zayn spojrzał na zegarek - 15:20.
-CO ?! jezu..czemu nikt mnie wcześniej nie obudził ?
-dopiero co sami wstaliśmy - louis postawił na stole talerz z naleśnikami i zasiadł obok mnie.
Wszyscy rzucili się na jedzenie.Szczególnie Niall,który zamówił sobie 10 naleśników.Praktycznie przytulał swój talerz.
*10 minut później*
- gdzie harry ?- zapytałam
-musiał wyjść zanim wstaliśmy ,bo go nie widziałem- powiedział tomlinson wstając od stołu.
Dawałam Sidney różne znaki,które oznaczały,że musimy pogadać.Dlatego gdy skończyłyśmy jeść poszłyśmy do mojej sypialni.
-Co jest ?- rzuciłam, siadając na łóżko obok S.
-Właściwie to nic..
-Jak to nic ?! Tuliłaś się kilka godzin do Zayna, a potem razem spaliście  i to jest nic ?!
-..jezu grace byliśmy nawaleni ,nawet gdyby coś "zaszło" i tak  by to nic nie znaczyło.
-czyli jednak coś było ?!- spojrzałam oczekująco na sidney
-bo..jak leżeliśmy już na górze *półprzytomni* -wyraźnie podkreśliła ten wyraz-to zaczęliśmy się całować ii..nie wiem tak jakoś wyszło,że no wiesz..dopowiedz to sobie
Moja mina wyglądała miej więcej tak :O
-PRZESPAŁAŚ SIĘ Z NIM ?! - wykrzyknęłam na cały pokój
-Cicho ! Porąbało cie ? wszyscy nie muszą o tym wiedzieć - S wstała z łóżka i zaczęła chodzić po pokoju.
-I jak było ? - całkowicie zmieniłam ton i zacieszając ,mrugałam do niej porozumiewawczo
Spojrzała na mnie jakbym właśnie zabiła muchę na jej czole.

-Co to wgl za pytanie ?!- wytrąciłam ją z równowagi
-Normalne?
-No dobra..było..dobrze..
Czekałam na dalszy ciąg tej "opowieści" ale raczej nie zapowiadało się,że takowy dzisiaj nastąpi.
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia ?
-Ee tak ? Dobra ,skończmy ten bezsensowny temat.To nic dla niego nie znaczyło zresztą dla mnie też nie.To było jednorazowe -wywróciła oczami-Zbieraj się zaraz wracamy do mnie -powiedziała i wyszła z pokoju.
Znam moją przyjaciółkę na wylot i dobrze wiem kiedy kłamie.Byłam na 100% pewna,że dla niej to nie był tylko przelotny, bezinteresowny sex.Grała twardą jednak nie taka na prawdę była.
   Po wyjściu S nagle odezwał się mój iPod.Dzwoniła mama.
-Halo ?
-cześć kochanie,gdzie jesteś ?
-jeszcze u Sidney..-kłamałam
-to dlaczego nie odbieracie telefonu ? dzwoniłam na stacjonarny kilka razy
-ee..najwidoczniej ich telefon nie działa.powiadomię o tym S. mogłaś od razu dzwonić do mnie.coś się stało?
-niee oczywiście,że nic się nie stało.Chciałam ci tylko przekazać,że wracamy z tatą dziś do domu.
-Co ?! Jak to? Kiedy ?-mieli wrócić za 3 dni -.-
-Nagła zmiana planów.Odwołano dwa spotkania.Jesteśmy właśnie na lotnisku.Zaraz wylatujemy.Także Londynie będziemy koło 18:0.
-Aaa.Ok..
-dobrze musze kończyć pa skarbie
-pa
*Koniec połączenia*
Świetnie.- powiedziałam sama do siebie.
Postanowiłam wziąć prysznic.Zabrałam z fotela moją brzoskwiniową sukienkę i koturny po czym wyszłam z pokoju.W drodze do łazienki spotkałam Liama,który właśnie stamtąd wychodził.Stanął w progu drzwi.
-Ee..przepuścisz mnie ? - spytałam
-jak ładnie poprosisz...-gapił się na mnie tymi swoimi słodkimi oczkami
-daj spok..- nie zdążyłam dokończyć.Jego usta złączyły się z moimi.Przycisnął mnie do ściany.Dosłownie rzucił się na mnie.To był chyba najdłuższy pocałunek w moim życiu.Ii najlepszy.Boże to było jak nie z tej ziemi.Ale moment.Odezwał się mój zdrowy rozsądek.Dobra.. może było to całkiem podniecające,ale to mój kumpel,który zresztą ma dziewczynę.I to bardzo miłą dziewczynę..Gwałtownie go odepchnęłam.
-Co to było ?- spojrzałam mu prosto w oczy oczekując szybkiej i logicznej odpowiedzi
-Nie wiem.Przepraszam to nie powinno się wgl wydarzyć.. nie wiem co we mnie wstąpiło..-jąkał się
-właśnie..masz dziewczynę pamiętaj o tym-powiedziałam wchodząc do łazienki.
Zamknęłam drzwi i się o nie oparłam.Ok..To było dziwnee.Może Liam jest w moim typie i potrafimy się dogadać,ale..nie..nie ma żadnych 'ale' to nie może się powtórzyć.Zimny prysznic- tego mi było trzeba.
Za kilkanaście minut, ubrana dokładnie tak jak wczoraj wieczorem -wyszłam z łazienki.Wróciłam do mojej sypialni.Pościeliłam łóżko,zabrałam swoją ramoneskę i ipoda po czym wyszłam z pokoju.
W salonie był zayn i liam.Oglądali jakiś mecz w tv.
- gdzie Sidney ? - nie mogłam patrzeć na payne'a- musimy wracać do domu
-na górze,zaraz po nią pójdę - odezwał się malik i zniknął na piętrze
Świetnie.Jakby moim marzeniem było zostać sam na sam z liamem,akurat teraz.

Usiadłam na fotelu niedaleko niego i zaczęłam bawić się koronką przy sukience.Czułam się dosyć hm..nie konfortowo.Panowała całkowita cisza,nie wliczając meczu.Spojrzałam na idpoda.16:52.
-Podwiozę was, zaraz będzie padać.- odezwał sie payne
-nie fatyguj się - przesadziłam chyba z oschłością
-to żaden problem
-ok jak chcesz-zobaczyłam Sidney schodzącą po schodach
Wstałam z fotela i ruszyłam ku wyjściu.
-znajdę kluczyki i zaraz wracam -rzucił do nas payne
Stałam z Sidney przed domem.
-czemu masz taką minę ? coś się stało ? - zapytała
-nie.czy musiało coś się stać ? po prostu jestem zmęczona -rzuciłam.
3 minuty później siedziałam na miejscu pasażera w aucie Liama.S podała mu adres.Droga była raczej cicha.Nikt się nie odzywał.Właściwie nie było o czym gadać.Sidney robiła coś w telefonie,Liam skupił się na drodze ,a ja oparłam głowę o szybę i patrzyłam na to co za oknem.Zaczęło padać.Zaczęłam myśleć o tym pocałunku.Chciałam go jakoś wymazać z mojej pamięci,jednak nie było to takie łatwe.Był takii genialny, a zarazem głupi.Spojrzałam ukradkiem na payne'a,ale szybko odwróciłam wzrok.
*5 minut później przed domem S*
-dzięki za podwiezienie - rzuciła S wysiadając z auta
-nie ma sprawy- uśmiechnął się do niej
Otwierałam właśnie drzwiczki ze swojej strony,ale nagle Liam złapał mnie za ramię..
-czekaj..musimy pogadać
-teraz?
-niee. zadzwonie później
-ok - rzuciłam ,zatrzaskując za sobą drzwi

Samochód odjechał.
-O co chodziło ? macie jakieś tajemnice ? - mrugała porozumiewawczo S
-no co ty.. -miałam wrażenie,że jestem czerwona jak burak. Kiedyś jej powiem..kiedyś.
-na pewno ?- nie dawała za wygraną
-na pewno
Pożegnałam się i poszłam do swojego domu.
Do powrotu rodziców miałam jeszcze godzinę.Lodówka była jak zwykle pusta,więc zadzwoniłam do mamy i kazałam jej coś kupić.
-dobrze kupimy coś.A i nie planuj nic na dziś wieczór .wychodzimy do restauracji ze znajomymi taty.mają syna w twoim wieku.-więc..przygotuj się.najlepiej załóż tą czarną sukienkę,którą ci ostatnio kupiłam.Taksówka podjedzie po ciebie o 20:0.Będziemy czekać na miejscu.pa skarbie
Nie zdążyłam nic powiedzieć.Rozłączyła się.
Faajnie.Tylko tego mi jeszcze brakowało.To nie pierwszy raz kiedy mama próbuje mnie z kimś zeswatać.Na ostatnim 'spotkaniu ze znajomymi rodziców' też był koleś w moim wieku..brzydki mądrala.Myślałam,że zwariuje.Na szczęście jakoś udało mi się wyrwać.No nieważne.Wracając do rzeczywistości..
Poszłam do swojego pokoju.Przebrałam się w bardziej wygodne ciuchy-leginsy i bluzę,wzięłam laptopa po czym znowu udałam się na dół.Włączyłam mtv.Leciał jeden z moich ulubionych seriali "Awkward".Kocham to ♥ ! Oglądając ,jednocześnie uruchomiłam laptopa i zalogowałam się na twitterze.
Mam go od dwóch tygodni.Właściwie nie wiem po co go założyłam.Chyba tylko dlatego, by nie być gorszą od innych.Spojrzałam na liczbę obserwujących mnie osób- 84.Całkiem sporo.Przeczytałam najnowsze tweety i po kilku minutach zamknęłam laptopa.Wróciłam do oglądania awkward.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
przepraszam za ten rozdział XD